Lekarze są pewni - tegoroczna ciężka zima sprzyja przyrostowi naturalnemu. Przewidują, że późnym latem i jesienią porodówki zapełnią się noworodkami. Zdaniem znanego seksuologa dr. Andrzeja Depki, w 2010 roku powtórzy się sytuacja z zimy stulecia 1979, kiedy to wielkie mrozy i awarie prądu skłoniły Polaków do wzmożonego zainteresowania seksem.
Patrz też: Zima stulecia nad Wisłą w Warszawie
Jaki może być tego efekt? Amerykańcy eksperci wyliczyli, że na skutek długich zimowych nocy i przerw w dostawach prądu rodzi się nawet o 25 proc. dzieci więcej. Wynika z tego, że miesiące tęgiej zimy dadzą nam ponad 20 tys. nowych rodaków. Gabinety ginekologiczne już przeżywają oblężenie świeżo upieczonych przyszłych mam. - Większość moich koleżanek rodzi we wrześniu, te dzieci nazywamy świąteczno-noworocznymi - mówi szczęśliwa Agnieszka Dąbrowska (37 l.), która też spodziewa się potomka.
Eksperci potwierdzają
Dr Joanna Zalewska, ginekolog:
- Gdy zima jest tęga i powstają awarie prądu w dużej części kraju, rzeczywiście może dojść do takiej sytuacji, jak w czasie zimy stulecia w 1979 roku. Jednak na wzrost liczby urodzeń jesienią może mieć wpływ tylko naprawdę ekstremalna zima.
Dr Andrzej Depko, wiceprezes Polskiego Towarzystwa Medycyny Seksualnej:
- Mroźna zima zawsze sprzyja przyrostowi naturalnemu. Ludzie więcej czasu spędzają w domach, wcześniej kładą się spać, a kiedy następuje awaria prądu, muszą jakoś sobie radzić bez telewizorów i komputerów. Zająć się czymś innym.