Przez NFZ leczą nas jak bydło!

2009-01-30 7:00

To, co się dzieje w szpitalach, woła o pomstę do nieba! Ścisk, tłok i urągające ludzkiej godności warunki. Chorzy są leczeni jak bydło!

Gdy w niektórych placówkach pacjenci leżą pokotem na korytarzach: na materacach i na łóżkach polowych, w innych, mimo wolnych miejsc, nie chcą przyjmować na leczenie. Wszystko przez Narodowy Fundusz Zdrowia, który jednym placówkom daje zastrzyk pieniędzy, a innym go odmawia.

O tym, jak traktuje się pacjentów, świadczy przykład Roberta Rogozińskiego (42 l.), który trafił do warszawskiego szpitala przy ul. Banacha. To cud, że znalazło się dla niego miejsce na korytarzu. Dyrektor placówki Marzena Pełszyńska nie kryje rozgoryczenia. W ostatnim czasie jej szpital przeżywa istne oblężenie.

Wczoraj na oddziale internistycznym na materacach i polówkach leżało 30 osób. - Warunki są okropne, ale co mam zrobić? Najpierw zgłosiłem się do Szpitala im. Orłowskiego, ale odesłali mnie z kwitkiem - mówi Rogoziński. Na Banacha jednak cały czas przyjmują. - Nie powiem do żadnego pacjenta, żeby sobie poszedł gdzie indziej, dlatego warunki na oddziale są makabryczne - przyznaje kierownik kliniki prof. Waldemar Karnafel.

Sytuacją w warszawskich szpitalach ma zająć się dziś wojewoda mazowiecki. Kilka dni temu interweniowała sama minister zdrowia Ewa Kopacz (53 l.). NFZ zrobił na szybko kontrolę - okazało się, że w większości warszawskich szpitali są wolne miejsca. Dlaczego więc nie przyjmują chorych? - Prawda może być brutalna. Szpitale nie chcą przyjmować chorych, bo jest to dla nich nieopłacalne - uważa dyrektor Pełszyńska.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki