Wydarzenia sprzed 20 lat pan Jan pamięta dokładnie. - Rzuciłem niedopałek na stertę gazet leżących w stodole i tyle - wspomina. Nie doszło do pożaru, zadymienie zauważyli jednak sąsiedzi i zawiadomili straż pożarną. Biegli psychiatrzy stwierdzili, że pan Jan jest niepoczytalny i sąd w Lublinie postanowił o zamknięciu go w szpitalu psychiatrycznym.
Zobacz: Trzylatek bez butów wędrował po jezdni. Rodzice pijani
- Nigdy nie powołano innych biegłych. Co pół roku sąd z automatu podejmował decyzję, że mój klient musi pozostawać w zamknięciu - mówi mec. Piotr Wojtaszak. Dzięki jego staraniom powołano nowych biegłych, którzy uznali, że pan Jan jest zdrowy.
- Bałem się, że zostanę tu na zawsze - powiedział wzruszony mężczyzna, kiedy wczoraj wyszedł na wolność.