Jerzy Lejk (54 l.), prezes Metra Warszawskiego, i Wiesław Jarosiewicz (58 l.), prezes Urzędu Transportu Kolejowego, od dawna wymieniają pisma o zwiększeniu prędkości metra. To przez tych biurokratów pociągi jeżdżą rzadko i są stłoczone.
Po oddaniu do użytku całej I linii metra pociągi przewożą pasażerów z nowych pięciu stacji: Marymontu, Słodowca, Starych Bielan, Wawrzyszewa i Młocin. Korzystają z nich tysiące mieszkańców okolicznych osiedli. Ruch w godzinach szczytu jest gigantyczny. Dodatkowo tłumy napływają do podziemnej kolei w związku z wycofaniem tramwajów i autobusów z rozsypującego się wiaduktu na ulicy Andersa koło Dworca Gdańskiego. Gdyby pociągi jeździły szybciej, na tory mogłyby wyjechać dodatkowe składy.
- Złożyliśmy w Urzędzie Transportu Kolejowego wniosek o pozwolenie na zwiększenie prędkości kursowania metra - mówi Krzysztof Malawko (53 l.), rzecznik prasowy Metra Warszawskiego. - Obecnie pociągi kursują z prędkością 60 kilometrów na godzinę, a my chcemy, żeby jeździły 80 - dodaje.
Szkoda jednak, że urzędnicy wpadli na to tak późno. W porannym i popołudniowym szczycie nie ma gdzie szpilki wetknąć. W wagonach nie ma miejsca, żeby chociaż wygodnie stanąć. Mało tego! Niektórzy pasażerowie nie mieszczą się do pociągów i muszą zostawać na peronie. - To, co dzieje się w metrze, to skandal! - denerwuje się Grzegorz Rodziewicz (21 l.), student. - Nie mam już siły jeździć metrem. A to moja jedyna droga na uczelnię - dodaje.
Wniosek o przyspieszenie kursowania metra leży w Urzędzie Transportu Kolejowego już ponad rok. Urzędnicy odsyłają sobie dokumenty z biurka na biurko i przez nich jeździmy jak śledzie. W dodatku w metrze przeprowadzane są próby eksploatacyjne i kontrole bezpieczeństwa. - Na podstawie wniosku złożonego przez Metro nie możemy wydać pozytywnej decyzji - dowiadujemy się w UTK.
Metro Warszawskie broni się, że wniosek musi być uzupełniany. - Jest ciągle modyfikowany. Zmieniają się przepisy - tłumaczy się Malawko. Krótko mówiąc, urzędnicy zamiast działać na korzyść swoich pasażerów, bawią się w biurokrację. A wystarczyłaby jedna pieczątka Wiesława Jarosiewicza (58 l.), prezesa Urzędu Transportu Kolejowego, i metro od razu jeździłoby sprawniej.
Kiedy zatem metro pojedzie szybciej? - Wszelkie decyzje zapadną za dwa tygodnie, gdy zakończą się próby eksploatacyjne - słyszymy w UTK. Szczerze wątpimy, żeby biurokratyczna machina wreszcie zadziałała. A pasażerowie nadal są skazani na podróżowanie metrem w tragicznych warunkach.