Rok temu w lipcu rodzina Zofii Giełdoń (44 l.) z Barwałdu Średniego (woj. małopolskie) ledwo uszła z życiem, gdy wichura zwaliła na ich dom potężne drzewo. Kobieta, jej mąż i piątka dzieci stracili dorobek życia i zostali bez dachu nad głową. Pomogli im ludzie dobrej woli - rozpoczęli zbiórkę na remont domu i wkrótce na koncie Giełdoniów było już blisko 140 tysięcy złotych. Ale tu zaczęły się schody.
Powiatowy inspektor nadzoru budowlanego w Wadowicach wydał opinię, w której określił zakres robót: wymienić okna, wzmocnić fundamenty i dach. Niestety, nie uwzględnił remontu stropów. - Żadna ekipa nie chciała podjąć się odbudowy, bali się, że uszkodzony strop spadnie im na głowy! Zresztą jak remontować fundamenty bez naprawy stropu? - pyta pani Zofia. Na własną rękę wykonała ekspertyzę techniczną, w której zostało wyraźnie napisane, aby strop remontować. Jednak inspektor Włodzimierz Gwiazdowski pozostał nieugięty. Giełdoniowa słała pisma z prośbą o pomoc we wszystkie możliwe miejsca, odwoływała się od decyzji inspektora, a dom niszczał. W końcu po roku udręki udało się jej podważyć opinię Gwiazdowskiego. Co z tego! Jesienne ulewy, a potem tęgie mrozy sprawiły, że dom nadawał się już tylko do rozbiórki. A nowego - o paradoksie! - też nie mogą zbudować.
- Bo plan zagospodarowania określa naszą działkę jako zabudowę zagrodową. Może na niej budować jedynie rolnik z gospodarstwem. A my? Mąż jest na rencie, ja opiekuję się chorym synem. Teściowie mieli gospodarstwo, bo to ojcowizna męża - wyjaśnia pani Zofia. - Przez Gwiazdowskiego jesteśmy bezdomni - dodaje.
Co na to powiatowy inspektor nadzoru budowlanego? Wydał dyspozycje, że w sprawie Giełdoniów nie rozmawia z prasą. - Prosimy o przesłanie pytań e-mailem - usłyszeliśmy w sekretariacie urzędu.
Zobacz: Urzędnicy w zadłużonej gminie dostali ok. 180 tys. zł nagród za nic?