Niestety, okrutny los napisał dla niego inny scenariusz. Dobę po tym, jak stanął na ojczystej ziemi, młody żołnierz zginął w wypadku samochodowym, gdy wracał z rodzinnego domu w Koziej Górze pod Chełmem (Lubelskie) do swej macierzystej jednostki w Legionowie pod Warszawą.
Przeczytaj koniecznie: Świeciechów Duży: Wypadek mnie odmienił. To Bóg dał mi znak!
Stęskniony przyjechał do domu prosto z lotniska. - Za kilka dni przyjadę na długi urlop, to wszystko wam opowiem - zapewniał rodziców, do których wpadł późnym wieczorem. O świcie ruszył dalej. W Kurowie na śliskiej jezdni audi, którym jechał, wpadło w poślizg i wbiło się w jadącego z przeciwka tira. Marcin zginął na miejscu.
Anna Kowelec (44 l.) nie ma już łez, aby opłakiwać swego ukochanego syna. - Do domu wrócił po śmierć - łka, wpatrując się w zdjęcie syna w mundurze.
Patrz też: Pierwszy przeszczep obu rąk w Polsce. Kaleki żołnierz GROM-u dostał ręce od zmarłego
St. szer. Kowelec służył w 2. Sekcji Ochrony Zgrupowania Zespołów ds. Szkolenia Afgańskich Sił Bezpieczeństwa w VII zmianie polskiego kontyngentu wojskowego. Wzór żołnierza, jak określali go przełożeni: odpowiedzialny, zaangażowany, zdyscyplinowany i koleżeński... Niestety, już nigdy nie wróci do jednostki w Legionowie, gdzie służył. Wojsko Polskie zatroszczyło się o to, aby miał piękny, wojskowy pogrzeb z orkiestrą i salwą honorową. Spoczął przy swoim dziadku na cmentarzu niedaleko rodzinnego domu.