Feralnego dnia pan Stanisław postanowił znaleźć pracę. Jest na rencie, ale zimą chciał nieco dorobić. - Latem nie mam na to czasu, doglądam bowiem kur i pielę ogródek - tłumaczy. Udało mu się, dostał posadę na składowisku złomu. Gdy zadowolony wracał do domu, zobaczył strażaków dogaszających pożar. Z jego budynku zostało niewiele.
Drewniane wnętrze spaliło się doszczętnie. Według strażaków ogień pojawił się w kuchni i błyskawicznie objął cały dom. - Pracowitość uratowała mi życie - uśmiecha się przez łzy pan Stanisław, patrząc na zgliszcza.