Mimo takiego upojenia trzymał się jeszcze na nogach, tyle że przez cały czas walczył z przyciąganiem ziemskim. Z mocno pochyloną do ziemi głową, nie mając nawet pojęcia, co się z nim dzieje, wypadł na drogę w Radziszowie akurat wprost pod koła auta.
No i po raz kolejny okazało się, że nad pijakami czuwa opatrzność, bo temu ochlapusowi nic się nie stało, jeśli nie liczyć drobnego zranienia czoła. Ponieważ nie był w stanie dmuchać w alkomat, pobrano mu krew do badania i przewieziono na odtrucie do szpitala.