Do zdarzenia doszło 6 listopada, kiedy rodzina zauważyła, że starsza kobieta nie oddycha. Natychmiast wezwali pogotowie, a lekarz rodzinny stwierdził zgon 91-latki. Rodzina zaczęła przygotowania do pogrzebu, jednak tego co wydarzyło się kilka godzin później zupełnie się nie spodziewali.
- Powoli oswajaliśmy się z faktem, że ciocia odeszła. Ale około północy obudził nas dzwonek do drzwi. Na progu stał roztrzęsiony pracownik zakładu pogrzebowego. Powiedział, że zaszła jakaś pomyłka i ciocia żyje - powiedziała Bogumiła Kołkiewicz z Ostrowa Lubelskiego, która wraz z mężem opiekuje sie staruszką.
Pani Janina nie pamięta momentu, w którym trafiła do chłodni. W momencie, gdy się przebudziła była bardzo przemarznięta. Widząc znajomą twarz poprosiła o szklankę gorącej herbaty, aby móc się rozgrzać.
Zobacz też: TRAGICZNA śmierć polskiej studentki w Hiszpanii. Przyjaciele ją ostrzegali, ona przed śmiercią żartowała: "Nigdy nic nie wiadomo"
Lekarka nie wie jak do tego doszło
Całą sytuacją jest zszokowana lekarka, która badała panią Janinę i stwierdziła u niej zgon.
- Stwierdzenie braku pulsu, zbadanie jeszcze tętnicy szyjnej, osłuchanie akcji serca, płuc, zbadanie źrenic. Typowe objawy, byłam pewna, że pacjentka nie żyje - mówi lekarka. Do tej pory nie może uwierzyć, że stało się coś takiego.
- Nie wiem, jak to możliwe. Do dziś jestem w szoku. Przecież jakbym miała jakiekolwiek wątpliwości, wezwałabym pogotowie, próbowałabym reanimować - dodaje.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail