Do tej wstrząsającej zbrodni doszło w kwietniu 2018 roku w jednym z bloków mieszczących się w Świętochłowicach. Gdy decyzją sądu 50-latek musiał wyprowadzić się z mieszkania swojej konkubiny (miał się nad nią znęcać), postanowił skorzystać z oferty mieszkającego w tej samej klatce chorego i zamieszkał z nim. Niestety, nie okazał on swojemu dobroczyńcy zbyt wielkiej wdzięczności, gdyż śledczy z chorzowskiej prokuratury, która prowadziła postępowanie w tej sprawie, zdradzili "Gazecie Wyborczej", że okradał on go oraz znęcał się nad nim (zarówno psychicznie jak i fizycznie). Dodatkowo kłopotliwy współlokator nie stronił od alkoholu.
Feralnego dnia Piotr W. wpadł w furię po tym, jak gospodarz mieszkania zmoczył się w spodnie. Zapach moczu obudził najdziksze instynkty w oprawcy, który brutalnie śmiertelnie skatował chorego. Sekcja zwłok wykazała, że mężczyzna był bity po całym ciele, a potem ktoś po nim skakał. Ślady krwi ofiary zostały odnalezione na butach i ubraniu 50-latka, który jednak twierdził, że jest niewinny, a krew znalazła się tam w momencie, w którym starał się reanimować współlokatora.
Jak przekonywał, to on wezwał karetkę a alibi zapewniała mu jego mieszkająca obok partnerka. Co więcej, jak ustalono, próbowała ona przekonać do przedstawionej przez nią wersji wydarzeń innych sąsiadów. Ci jednak przyznali śledczym, że wyraźnie słyszeli odgłosy bójki pomiędzy mężczyznami (przez co kobieta również stanie przed sądem za składanie fałszywych zeznań).
Ostatecznie katowiccy sędziowie nie uwierzyli w zapewnienia o niewinności oskarżonego. Został on skazany na 15 lat pozbawienia wolności. Wyrok nie jest prawomocny.