Obaj mężczyźni dorastali w okolicy rynku warzywnego przy ulicy Aleksandrowskiej w Zgierzu. To specyficzne miejsce, gdzie wszyscy się znają i wiedzą o sobie wszystko. Stanisław i Dariusz udowodnili, że od koleżeństwa do niechęci bardzo krótka droga.
Wszystko przez Stanisława. Ten z pozoru pogodny i przyjacielski mężczyzna miał pewną okropną słabość - pieniądze. One były dla niego najważniejsze. Zawsze miał ich za mało, zawsze pragnął ich więcej. Z czasem stało się to prawdziwą obsesją. Zapatrzony w bożka mamony mężczyzna zaczął wyobrażać sobie, że wszyscy chcą go okraść. Posunął się nawet do tego, że o kradzież oskarżył Darka, swojego najlepszego przyjaciela.
Na nic zdały się tłumaczenia młodszego kolegi, że żadnych pieniędzy nie brał. Zaślepiony chciwością popadł w szaleństwo. - Oddawaj moje 200 złotych! - darł się jak opętany. Wściekły Darek uciekł przed przyjacielem. To była ich ostatnia rozmowa.
Ale chciwy Stanisław na tym nie poprzestał. Kupił sobie potężny nóż, którym postanowił zarżnąć swojego dawnego przyjaciela. I urządził istne polowanie.
W końcu Stanisław dopadł swą ofiarę. - Giń, złodzieju! - zakrzyknął i rzucił się na zszokowanego Darka. Zaskoczony mężczyzna nie był w stanie się bronić. Nie potrafił podnieść ręki na przyjaciela. Za to ten potwór nie miał żadnych skrupułów. W opętańczym szale dźgał raz za razem. Kiedy zakrwawione ciało przyjaciela padło bezwładnie na ziemię, spokojnie odszedł.
Ale opatrzność czuwała nad Darkiem, bo przeżył atak szaleńca. W szpitalu lekarze pozszywali mu aż 7 ran na ciele!
Stanisław D. został zatrzymany, grozi mu dożywocie, na które zasłużył.