Samobójcza śmierć Leppera była wstrząsem nie tylko dla rodziny byłego wicepremiera, ale także dla bliższych i dalszych znajomych, którzy pamiętają go jako twardego mężczyznę. Nie były go w stanie przytłoczyć nawet największe problemy. Prokuratura podejrzewa, że to nawarstwione kłopoty rodzinne i finansowe popchnęły Leppera do tragnięcia się na własne życie.
Przyjaciel Andrzeja Leppera w rozmowie z tygodnikiem "Wprost" potwierdza, że polityk był w ostatnich miesiącach w kiepskiej formie psychicznej.
- Andrzej siebie obwiniał za tę chorobę. Mówił, że zaniedbał dom i wszystkie obowiązki spadły na syna. Obawiał się, że syn może umrzeć, ale udało się wybudzić go ze śpiączki i żyje. Niemniej jednak ten natłok wielu nieszczęść mógł powalić tytana. Być może w ostatnich dniach stało się coś, co Andrzeja ostatecznie przytłoczyło. - wyznał Artur Balazs, były poseł i minister w kilku rządach.
Lepper czuł się OSACZONY
- Miał prawo czuć się osaczony - stwierdził nawiązując do zamieszania Leppera w seksaferę w Samoobronie czy aferę gruntową. Jednocześnie zdradził, że były minister rolnictwa zamartwiał się jak na to wszystko zareagują jego najbliżsi
. - Wiele razy gdy z nim rozmawiałem, mówił ze łzami w oczach, że nie wie, jak sporzy w oczy żonie i dzieciom, co powie sąsiadom i dalszej rodzinie. To było dla niego bardzo ważne. Wiele razy powtarzał, że seksafera wycisnęła straszne piętno na życiu jego rodziny - wspominał Balazs.