Przyjechaliśmy pożegnać Parę Prezydencką

2010-04-19 3:45

Gdy tylko usłyszeli o tragedii pod Smoleńskiem, postanowili, że pojadą na pogrzeb Prezydenckiej Pary. Michał (35 l.) i Roma (30 l.) Matelscy ze Szlachcina (woj. wielkopolskie) spakowali flagi przepasane kirem i autobusem ruszyli do Krakowa.

- To serce kazało nam tu być - przyznali małżonkowie. Razem z nimi na Wawel przyjechało tysiące rodzin z całej Polski, by oddać hołd Marii (67 l.) i Lechowi (61 l.) Kaczyńskim.

Do wyjazdu na pogrzeb młode mał-żeństwo Matelskich spod Środy Wielkopolskiej duchowo szykowało się cały tydzień.

- Jeszcze gdy nie było wiadomo, gdzie Prezydent zostanie pochowany, my już wiedzieliśmy, że gdziekolwiek to będzie, musimy tam pojechać - powiedział pan Michał, sołtys i działacz w Szlachcinie. To on postanowił zorganizować wyjazd.

Zobacz koniecznie: Lech i Maria Kaczyńscy pochowani na Wawelu (ZDJĘCIA)

- Gmina udostępniła autobus, zakupiła wieniec - wyliczał.

Na kilka godzin przed wyjazdem Matelscy szykowali flagi, transparent, kanapki i rozkładane krzesełka. Nie bali się trudu podróży, ponad 400 kilometrów w drodze.

Równo o północy wsiedli do autobusu, 8 godzin później byli już w Krakowie.

- Nie mogło nas tu zabraknąć. Jesteśmy szczęśliwi, że możemy oddać hołd zmarłej Parze Prezydenckiej i wszystkim Ofiarom tej straszliwej katastrofy - mówili małżonkowie na kilka chwil przed pogrzebem.

Na Wawel, by pożegnać Kaczyńskich, przyjechała też rodzina Prokopów z Kętrzyna (woj. warmińsko-mazurskie).

- Czujemy się tak, jakby zginęli nasi najbliżsi. Nikt, komu jest bliska Polska, nie może być obojętny na tę tragedię - stwierdziła jeszcze przed podróżą Teresa Prokop (49 l.).

Jej ojciec, Piotr Markiewicz (91 l.), dobrze pamięta, jak na Wawelu chowany był marszałek Piłsudski. - Takie uroczystości są dla narodu jak źródło, z którego trzeba czerpać dla następnych pokoleń - powiedział wzruszony. - Ja jestem stary. Ale oni muszą zachować w sercu wspomnienie, które przekażą następnym pokoleniom, tak jak ja to robiłem - dodał.

Podróż z Kętrzyna do Krakowa to nie lada wysiłek. Autobusem trzeba było jechać jedenaście godzin.

- Straciliśmy tylu wspaniałych i dobrych rodaków. Muszę oddać Im hołd - powiedziała pani Teresa, gdy tylko

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają