- To moja ostatnia deska ratunku - mówi o swoim desperackim kroku mężczyzna. - Ja chcę normalnie zarabiać, nie żebrać - mówi pan Jerzy i przykuty do poręczy opowiada historię swojego dramatu. Z palmiarnią, obiektem, w którym wśród egzotycznej roślinności poznaniacy mogą uczestniczyć m.in. w imprezach kulturalnych, współpracował kilka lat. - Ponieważ jestem plastykiem z wykształcenia, organizowałem wystawy i nie brałem za to żadnych pieniędzy - opowiada.
Przeczytaj koniecznie: Nie ma pieniędzy na leczenie a urzędnicy z NFZ kupują samochody
Ale gdy trafiła się możliwość otrzymania dofinansowania z Urzędu Miasta dla niepełnosprawnych, postanowił skorzystać z szansy na lepsze życie. - Usłyszałem wtedy, że w palmiarni będę mógł rysować karykatury i wystawiać motyle - mówi pan Jerzy. Gdy jednak zrealizował swój plan, usłyszał, że w palmiarni działać jednak nie może. - ZUS odmówił mi renty, mam odcięty już prąd, a zaraz będę bezdomny, bo nie mam z czego żyć - opowiada mężczyzna. Pan Jerzy odwiedzał miejskich urzędników, ale nikt nie chciał mu pomóc. - Dlatego w akcie ostatecznej desperacji postawiłem na ten strajk - mówi mężczyzna.
Miejscy urzędnicy obiecali już, że do piątku pomogą w tej trudnej sytuacji i znajdą pozytywne rozwiązanie.