Bili go bez opamiętania, potem zdarli z niego koszulę i przypalali rozgrzanym żelazkiem. Wszystko dla pieniędzy...
Proboszcz akurat odpoczywał po ciężkim dniu, gdy zwyrodnialcy weszli do plebanii przez okno. Bandyci rzucili się na duchownego z pięściami. Związali przerażonego i bezbronnego księdza, a potem zaczęli szukać pieniędzy. Gdy ich nie znaleźli, zaczął się horror. Mężczyźni zaczęli maltretować proboszcza. Bili go po całym ciele. Gdy i w ten sposób nie zdołali wyciągnąć od niego, gdzie schował pieniądze, zdarli z niego koszulę i zaczęli przypalać gorącym żelazkiem. Krzyki i błagania księdza nie pomogły. Odpuścili dopiero, gdy jednemu udało się znaleźć w szafie ok. 2 tys. zł. Gdy odchodzili włączyli telewizor, by stłumić jęki księdza...
Po pełnej grozy i bólu nocy - związanego, skatowanego i przerażonego proboszcza znalazł o 7.30 wikary Dariusz Franczak (43 l.). - To był makabryczny widok. Mój przyjaciel leżał związany na ziemi i błagał o pomoc. Tyle cierpienia zniósł, aż serce się kraje - tłumaczy wzruszony wikary Dariusz.
Obecnie proboszcz jest pod opieką psychologiczną i lekarską w szpitalu powiatowym w Otwocku. - Przeżyłem straszną tragedię, nie chcę o tym mówić - załamuje ręce proboszcz. Mieszkańcy małej miejscowości są zszokowani napaścią i czują się współwinni, że nie zapobiegli tej tragedii. - W lipcu ktoś się włamał na plebanię i ukradł pieniądze zebrane z tacy. Być może to ci sami zwyrodnialcy - podejrzewają parafianie. - Proboszcz przyszedł do parafii niedawno, ale połączył naszą wiejską społeczność. To bardzo energiczny, ciepły i uczynny człowiek, można z nim o wszystkim rozmawiać - podkreśla parafianin Nowak. - To ich powinno się przysmażać ogniem za to, co zrobili - wtórują mu jego sąsiedzi.
Śledztwo w sprawie brutalnego napadu prowadzi stołeczna policja.