Jest czerwiec, 2015 rok. Pewna rodzina z Jeleniej Góry, która opiekuje się swoją chorą na raka matką, postanawia wyjechać do Holandii, być tam kupić olej z konopi -specyfik znany jest z tego, że potrafi uśmierzyć ból. W trakcie powrotu do Polski rodzinę już w kraju zatrzymuje straż graniczna, która rekwiruje buteleczki z medyczną marihuaną i zawiadamia prokuraturę. Na nic zdały się tłumaczenia, że to lek dla umierającej matki. Śledczy są pewni swego i stawiają mocne zarzuty - udział w handlu narkotykami na wielką skalę. Zgodnie z polskim kodeksem karnym grożą za to co najmniej trzy lata więzienia. - Jestem ostrożny w mówieniu o leczniczych właściwościach wyciągu z konopi. Są incydentalne doniesienia o remisji choroby nowotworowej. W przypadku babci chodziło o to, by ją jak najmniej bolało. Żeby jak najdłużej z nami była - powiedział syn oskarżonych "Gazecie Wrocławskiej". Zatrzymane osoby wyszły z aresztu dwa dni po śmierci chorej kobiety. Prokuratura jest jednak przekonana, że zarzuty są odpowiednie.
- Jak wynika z ustaleń dokonanych w śledztwie, zabezpieczone w sprawie substancje miały zostać użyte jako środek leczniczy w leczeniu alternatywnym, a nie jako substancja odurzająca. Okoliczność ta będzie miała wpływ na ocenę stopnia winy oskarżonych i znajdzie swoje odzwierciedlenie we wnioskach o karę, jakiej będzie się domagał oskarżyciel przed sądem - czytamy w oficjalnym komunikacie prokuratury.
Sprawę już wkrótce oceni sąd w Jeleniej Górze.