Psi killer z Łodzi: Zagłodziłem psa, bo miałem depresję. NOWE FAKTY

2014-03-10 3:00

Tak wychudzonego psa weterynarze z Łodzi jeszcze nie widzieli. Wyżeł zamiast 40 kilogramów ważył jedynie 18! Pewnie wkrótce padłby z głodu, gdyby jego losem nie zainteresowała się jedna z sąsiadek opiekunów wyżła, która zawiadomiła straż dla zwierząt. Właściciel wycieńczonego zwierzaka tłumaczył, że zamartwiał się losem narzeczonej i nie myślał o swoim psie.

Kiedy straż dla zwierząt weszła do jednego z mieszkań na łódzkich Bałutach, ich oczom ukazał się potworny widok. Z pięknego 7-letniego wyżła weimarskiego została tylko skóra i kości.

Doszło u niego nie tylko do zaniku tkanki tłuszczowej, ale także do częściowego zaniku mięśni! Azaf, który w przeszłości wielokrotnie zdobywał medale na pokazach psów, trafił do lecznicy. Jego opiekun Tomasz L. (44 l.) twierdzi, że nie dawał mu jeść, bo zamartwiał się tym, że jego narzeczona Monika W. (39 l.) trafiła z ich synkiem Wiktorkiem (7 mies.) do szpitala.

SZOK W ŁODZI: Omal nie zagłodził psa na śmierć!

- Wpadłem w depresję. Nie mogłem sobie z tym poradzić, więc go nie karmiłem - tłumaczy pokrętnie Tomasz L. Teraz okrutnik będzie musiał słono za to zapłacić. Prokuratura w Łodzi wszczęła śledztwo w tej sprawie.

- Doszło do popełnienia przestępstwa polegającego na znęcaniu się nad psem. Znęcanie to połączone było ze szczególnym okrucieństwem - mówi Krzysztof Kopania (49 l.), rzecznik łódzkiej prokuratury. Tomaszowi L. grozi do 3 lat więzienia.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki