- Najpierw myśleliśmy, że uda się do sarny dostać pontonem - opowiada kpt. Paweł Miś (30 l.), jeden z dwóch strażaków, którzy ruszyli na ratunek sarence. - Lód był jednak za kruchy. Dlatego ruszyliśmy łodzią, odpychając się bosakiem i czekanami - dodaje.
Przeczytaj: Ten pies jest nałogowym palaczem (ZDJĘCIA!)
W ten sposób strażacy dotarli do wyczerpanej sarenki i zabrali ją na brzeg. Wystraszoną nakryli kocem i ogrzali. Bardzo się bała, ale instynktownie czuła, że jest w dobrych rękach. Gdy tylko się pozbierała, strażacy zawieźli ją do lasu i wypuścili. Miała wielkie szczęście, bo gonitwę z wiejskimi kundlami mogła przypłacić życiem.