Rywalizowali na nietypowym dystansie 500 metrów, "Pudzian" wygrał wyraźnie, o 9 sekund, co w przeliczeniu na dystans daje około 35 metrów. Ten nietypowy pojedynek odbył się podczas mistrzostw Polski na ergometrze we Wrocławiu.
- Liczyłem się z tym, że mogę przegrać, bo przecież ergometr to specjalność Pawła. A na dodatek wczoraj, gdy po trzyletniej przerwie usiadłem na ergometrze do treningu, to od razu spadłem. I to tyłkiem na belkę, więc zabolało. Dałem jednak radę i tak sobie myślę, że oprócz narciarskich skoków to nie wykluczam żadnej dyscypliny, w której bym się nie zmierzył z najlepszymi - śmiał się najsilniejszy człowiek świata.
Pokonany Rańda przyznał, że trochę zabrakło mu pary w nogach. - Ale mam wielki szacunek dla Mariusza, który wiosłował rewelacyjnie. Na dłuż-szym dystansie pewnie miałbym większe szanse, dlatego za rok umówiliśmy się na rewanż na 1000 metrów - zdradził.
Pojedynek Rańdy z "Pudzianem" wzbudził duże zainteresowanie, do wrocławskiej hali Orbita przyszło ponad 1,5 tysiąca widzów. Liczba niespotykana na takich zawodach. Wiele osób chciało zdobyć plakat, autograf lub zrobić sobie zdjęcie z najsilniejszym człowiekiem świata.
Pudzianowski potwierdził, że sportem nr 1 dla niego będzie jednak nadal MMA. Następną walkę ma stoczyć w maju z polskim rywalem w katowickim Spodku. W marcu tak dla urozmaicenia wystąpi też jeszcze w MP strongmenów w Warszawie.