Cała Polska tropi pytona tygrysiego, który grasuje gdzieś pod Warszawą. Gdzie? Na tym własnie polega cały problem, że nie wie tego nikt. Znaleziono jedynie gigantyczną wylinkę, czyli skórę zrzuconą przez weża. Weterynarz potwierdził, że nie została ona podrzucona w ramach makabrycznego żartu nad Wisłą nieopodal Gassów, lecz gad zrzucił ją własnie tam i popełzł w siną dal. A może wciąż czai się tuż obok stolicy? Eksperci ostrzegają - wąż jest śmiertelnie niebezpieczny, zwłaszcza dla zwierząt i maółych dzieci, ale bez trudu może też zaatakować dorosłego.
Pyton tygrysi atakuje znienacka. Nie goni ofiary, lecz błyskawicznie rzuca się na nią. Jeśli zobaczymy gada na swojej drodze, powinniśmy spokojnie oddalić się, jednocześnie patrząc mu w oczy! Nie można wykonywac gwałtownych ruchów ani niczym atakować węża. Lepiej mieć się na baczności i nie próbowac złapać go samodzielnie pod żadnym pozorem! Pyton tygrysi może bez problemu pożreć na przykład młodą antylopę, a zabicie człowieka to także dla niego żaden problem. Co najmniej porani swoją ofiarę, wbijając w ciało zeby około centymetrowej długości. Jeśli zobaczysz pytona na swojej drodze, natychmiast zawiadom służby i bezpiecznie oddal się z tego miejsca!