Ponad metrowy gad wprosił się na ogródek domu przy ul. Łowickiej. - Mąż go zobaczył. Podszedł bliżej, bo nie wierzył własnym oczom – opowiada pani Tatiana. - Myślałam, że to żart znajomych, że gad jest plastikowy. Wzięłam kij i lekko go dotknęłam. Poruszył się. Zadzwoniłam po pomoc – dodaje.
Szybko przyjechali strażacy. - Na miejscu rzeczywiście zobaczyliśmy jakiegoś węża. Skonsultowaliśmy się ze specjalistami. Okazało się, że może to być pyton tygrysi. Jesteśmy szkoleni na różne sytuacje. Także na takie. Zdjęliśmy węża z płotu i przewieźliśmy do schroniska, skąd trafił do leśnego pogotowia – opisuje bryg. Dariusz Mrówka, rzecznik gliwickich strażaków.
- Pyton nie stawiał oporu – żartuje Marek Słomski z policji w Gliwicach. - Ustalamy czy komuś uciekł, czy też ktoś się go pozbył – dodaje.
Właścicielka posesji, na której zjawił się pyton, zastanawia się nad czymś innym. - Może wąż był tu wcześniej? Zawsze miałam problem z nornicami, a teraz zniknęły. Może to robota pytona... – mówi pani Tatiana.