A dla mnie to znaczy, że Włodzimierz Cimoszewicz, polski kandydat, szefem tego organu nie zostanie. Bo choć podobno zostało już tylko dwóch walczących o tę funkcję - Polak i Norweg Thorbjoern Jagland, ale podobno błędy proceduralne jakieś były i liczba chętnych może się zwiększyć.
Ale nie to obniża szanse Cimoszewicza. A to, że związany jest od zawsze z lewicą. I to z tą czerwoną. Bo kiedyś był członkiem PZPR, a zaczynał jako działacz organizacji młodzieżowych. Wprawdzie już do SLD nie wstąpił, ale niesmak pozostał.
A trzeba pamiętać, że Rada Europy, organizacja powstała już w 1949 roku, zajmowała się zawsze głównie prawami człowieka. Dlatego teraz niektórzy politycy przypomnieli sobie o tym i chcieliby, żeby szefem obrońców tych praw był człowiek, który nie należał nigdy do organizacji depczących je. A trudno uznać PZPR za organizację broniącą praw człowieka.