Wczoraj ujawniliśmy, że szef MSZ traktuje ochronę BOR jak służbę. Podczas kilkudniowego pobytu w swojej posiadłości w Chobielinie polecił ochraniającym go funkcjonariuszom, by odwieźli dzieci znajomych do domu. Jakby tego było mało, resort spraw zagranicznych udaje, że nie ma problemu i sprawę komentuje wyjątkowo bezczelnie.
- Oczywiście można było zamówić taksówkę. Ale po co, skoro były wolne miejsca w aucie BOR? Nie szukałbym tu sensacji - bagatelizował problem rzecznik MSZ Marcin Wojciechowski (39 l.). Tyle że problem jest, i to poważny. BOR to elitarna jednostka powołana do ochrony najważniejszych osób w państwie. A nie do tego, aby im usługiwać. - Przecież funkcjonariusze Biura nie po to tyle lat się szkolili, żeby wykonywać zadania posługaczki. To są zmarnowane pieniądze podatnika - ocenia gen. Roman Polko (52 l.), były szef GROM.
Czytaj też: SKANDAL! Sikorski zrobił sobie z BOR taksówkę dla znajomych!
A zdaniem Artura Dębskiego z Twojego Ruchu traktowanie BOR-u jako posługaczy jest skandalem. - To się, kur... w głowie nie mieści! Zacytujcie mnie dosłownie - mówi nam Dębski. Do zachowania Sikorskiego nie chciało się odnieść wczoraj MSW, który sprawuje nadzór nad BOR-em.
A politycy Platformy? Nie byli zachwyceni zachowaniem szefa MSZ. - Nie powinno tak być. Wyznaczaliśmy inne standardy i musimy ich przestrzegać - mówi poseł PO Jerzy Borowczak (57 l.). Jak widać, nie tylko opozycja potępia Sikorskiego.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail