Polacy, pamiętając czarnobylską katastrofę, dmuchają na zimne. Ruszyli więc do aptek.
- Od kilku dni widzę wzrost zainteresowania pacjentów jodyną lub płynem Lugola. Złożyliśmy nawet większe niż zwykle zamówienie na te środki w hurtowni - mówi Stanisława Bieniasz-Krzywiec (59 l.), farmaceutka z Białegostoku (woj. podlaskie).
Przeczytaj koniecznie: Radioaktywna chmura nad Polską. Pytania i odpowiedzi, opinie ekspertów
Jednak eksperci studzą nastroje. - To niepotrzebne - mówią i przypominają, że nawet kiedy chmura była nad Japonią, nie była niebezpieczna, a teraz jej obecność wykrywają już tylko wyjątkowo czułe urządzenia. My nie odczujemy jej wpływu ani teraz, ani za parę lat. - Dotarła do nas w bardzo rozrzedzonej, rozwianej postaci - mówi prof. dr hab. Grzegorz Wrochna, dyrektor Instytutu Problemów Jądrowych w Świerku.
- Jej promieniowanie jest teraz 1500 razy mniejsze niż naturalne promieniowanie ciała każdego człowieka, spowodowane głównie obecnością potasu w kościach, zupełnie przecież nieszkodliwe - dodaje. Ale wielu Polaków boi się i twierdzi, że nie są wystarczająco poinformowani o tym, czy zagrożenie jest, czy nie.
- W końcu nie wiem, czy powinnam zaopatrzyć się w jakieś leki, może maseczki na twarz - mówi zaniepokojona Monika Bielaczyz (24 l.) z Białegostoku, mama Kamila (5 miesięcy) i Patrycji (3 l.). Tymczasem picie płynu Lugola czy jodu "w razie czego" jest nie tylko bezsensowne, ale np. w przypadku osób z nadczynnością tarczycy nawet szkodliwe. Nie dajmy się więc zwariować.