Do tragedii doszło w środę wieczorem, na jednym z radomskich osiedli. Jak podaje radomskie "Echo Dnia", mieszkanka osiedla zauważyła leżącego pod drzewem nieprzytomnego chłopca, który prawdopodobnie bawił się podczas burzy na podwórzu. "Na miejscu zdarzenia zjawił się patrol policji, została też wezwana karetka pogotowia. Natychmiast zostały podjęte czynności reanimacyjne. Chłopiec jeszcze żył i został odwieziony do szpitala – informuje Justyna Leszczyńska, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Policji w Radomiu.
Niestety, pomimo długiej reanimacji dziecka nie udało się uratować. Narazie nie wiadomo, co było bezpośrednią przyczyną zgonu 12-latka. Na ten moment prokuratura i policją biorą pod uwagę dwie możliwości. Porażenie piorunem lub upadek z drzewa. Trwają przesłuchania świadków - informuje Agnieszka Borkowska, zastępca prokuratora rejonowego w Prokuraturze Rejonowej Wschód w Radomiu.
Zdaniem wielu osób, do tragedii wcale by nie doszło, gdyby nie brak placu zabaw na osiedlu, na którym mieszkał chłopiec. "Dzieci chodzą daleko, aż na Królowej Jadwigi, by pohuśtać się na huśtawce, a my nie możemy doprosić się nawet używanej huśtawki – twierdzi jedna z lokatorek domu przy ulicy Mieszka I. Mieszkańcy osiedla zgodnie twierdzą, że 12-latek żyłby nadal, gdyby nie długa podróż z placu zabaw, jaką musiał odbyć feralnego dnia.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail