Od początku lipca polski ambasador Wojciech Bożek rezyduje w Benghazi w ogarniętej wojną domową Libii. A wraz z nim kilku funkcjonariuszy BOR. Na uroczystym otwarciu placówki pojawił się minister spraw zagranicznych Radek Sikorski (48 l.).
- Nasz ambasador w Libii rezyduje już w Benghazi, bo uważamy tymczasową radę w Benghazi za jedynego wiarygodnego partnera do rozmów - podkreślał szef polskiego MSZ. Jednak wraz z przeprowadzką pojawiły się problemy organizacyjne. Kilka dni po otwarciu placówki w Benghazi do Biura Ochrony Rządu zwrócili się pracownicy MSZ. Dyplomaci domagają się, by BOR uczestniczył w kosztach funkcjonowania placówki.
Trudne rozwiązania logistyczne
Chcą, żeby oficerowie BOR płacili m.in. za papier toaletowy! - mówi nam nasz informator z MSWiA. I wyjaśnia, że koszty związane z logistyką (w tym i zakupem papieru toaletowego) należą do kosztów po stronie gospodarza. - Zadaniem oficerów BOR jest ochrona urzędników, a nie martwienie się, czy jak pójdą do łazienki, to będzie tam na nich czekał papier toaletowy! - dodaje nasz informator. Co na to Ministerstwo Spraw Zagranicznych? Od poniedziałku nie odpowiedziało na nasze pytania, prosi o więcej czasu. Na co?
Według byłego wiceministra spraw zagranicznych, a obecnie prezesa PJN Pawła Kowala (36 l.), taka sytuacja jest kuriozalna. - Oficerowie BOR powinni być od ochrony. Za logistykę i korzystanie z podstawowych rzeczy odpowiada MSZ - mówi Kowal.