Szokujące wideo [BMW M3 E92 (onboard) vs. Motorcycles street race in Warsaw, Poland] obejrzało już 1 100 000 widzów na YouTube. I choć można znaleźć sporo głosów podziwu, większość potępia szaleńca za kierownicą BMW. Na wideo widzimy jak pędzi głównymi warszawskimi ulicami 200 km/h, ścigając się z motocyklistami. Podczas 12-minutowego filmu jedzie m.in. pod prąd, przejeżdża na czerwonym świetle i zadowolony z siebie komentuje: "Zapier...my właśnie po mieście, kur...a się ganiamy z chłopakami".
Jak ustalili policjanci, sfilmowany rajd odbył się 5 czerwca. - Wiemy, że ten samochód najczęściej użytkowało dwóch mężczyzn. Musimy ustalić, który z nich siedział za kierownicą - mówi Mariusz Sokołowski z komendy głównej policji.
Pierwszy, po wpadce 25 maja, stracił prawo jazdy i jego sprawa toczy się w sądzie, teraz najprawdopodobniej jechał nim drugi. To profesjonalny kierowca, uczestniczący w rajdach. Jak informują funkcjonariusze - to nie pierwszy jego bezmyślny wyczyn za kółkiem. Słynne nagranie pochodzi z 5 czerwca.
Według nieoficjalnych ustaleń mężczyzna, który szarżował po Warszawie w bmw, to Robert N., pseudonim „Frog". Czy zostanie zatrzymany? Jak twierdzi rzecznik warszawskiej prokuratury Przemysław Nowak, nie ma na razie postępowania wobec kierowcy. "Być może sprawa zostanie wszczęta po stosownym zawiadomieniu" - powiedział w magazynie "Polska i Świat" w TVN24.
Co jest najbardziej szokujące? Że taka jazda po Warszawie to - według priokuratury - nie jest przestępstwo!
- Mieliśmy tu do czynienia ze zbiorem wykroczeń drogowych, które nie wypełniają znamiona żadnego przestępstwa - powiedział prokurator w TVN24. I dodał, że - by była mowa o katastrofie w ruchu lądowym - kierowca musiałby np. wjechać w przystanek pełen ludzi.
Wiemy kim jest wariat szalejący BMW po Warszawie! To Robert N. pseudonim FROG
Co mu grozi w razie zatrzymania?
Niestety, niewiele! Choć wiadomo, że Robert N. od dawna jeździ w ten sposób. Jak podaje gazeta.pl, w lutym najprawdopodobniej ten sam kierowca został zatrzymany po pościgu przez jędrzejowską drogówkę. Wyprzedził nieoznakowany radiowóz na ciągłej prując 220 km/h! Pościg ciągnął się przez 35 km. Trzeba było wzywać posiłki z Chęcin i Kielc. W końcu został zatrzymany po tym jak uderzył w barierkę.
Według informacji portalu mężczyzna miał ze sobą kominiarkę i lizak policyjny. A w aucie było niebieskie światło błyskowe. Po zatrzymaniu okazało się też, że ma na koncie już 89 mandatów. Z zarzutem narażenia na niebezpieczeństwo utraty życia lub uszczerbku na zdrowiu innych uczestików ruchu wylądował nawet w celi. Jednak, choć przestępstwo jest zagrożone karą do trzech lat więzienia, sprawa została... umorzona.
Co mu grozi teraz? Jak podaje rzecznik policji w przypadku tego typu wykroczeń mamy do czynienia z karą grzywny do 5 tys. złotych, możliwością odebrania prawa jazdy na czas 3 lat bądź też skierowania takiego człowieka na badania psychologiczne...
Czy to nie kpina?
- To zachowanie jest absolutnie psychopatyczne, to jest człowiek chory, należy go wyeliminować z możliwości poruszania po drogach publicznych - uważa Jerzy Dziewulski, były antyterrorysta, wielbiciel i właściciel wyścigowych samochodów. Jak jednak dodał w TVN Warszawa, problem polega na tym, że prewencyjnie nie można zamknąć takiego kierowcy. - Ten człowiek trafi do więzienia dopiero wtedy, jak zabije kogoś na drodze.