Mała miejscowość nad jeziorem Omulew niedaleko Niedzicy (woj. warmińsko-mazurskie). Cisza, spokój, dookoła lasy, a wśród nich domki letniskowe i dacze. W jednej z nich w krótkich spodenkach i bez koszulki opala się gen. Kiszczak. Korzysta z uroków pięknej, słonecznej pogody. Mimo 88 lat porusza się całkiem sprawnie...
Kiszczak odpoczywa na swojej działce od początku czerwca. Czyli od momentu, kiedy warszawski sąd przychylił się do opinii biegłych, którzy stwierdzili, że generał jest zbyt chory, by można go było sądzić za śmierć górników w kopalni "Wujek" w 1981 r. Sprawę po raz kolejny zawieszono, a jeśli zdrowie Kiszczaka się nie poprawi, nigdy już nie zasiądzie na ławach oskarżonych. Podczas rozprawy doszło do ataku tortem na prowadzącą rozprawę sędzię Annę Wielgolewską.
Czy gen. Kiszczak poczuwa się dzisiaj do odpowiedzialności? W rozmowie z TVN24 przekonywał, że nie ma sobie nic do zarzucenia. Jego zdaniem stan wojenny był sukcesem, a nie porażką, a on sam zostanie dobrze zapamiętany w historii. - Uratowano naród przed ogromną klęską. Sukces, w sensie, że uratowano naród przed ogromną klęską - powiedział Kiszczak. Nie chciał jednak zbyt wiele rozmawiać o ofiarach stanu wojennego. Odniósł się również do zawieszenia rozprawy, na której miał być sądzony za masakrę w kopalni "Wujek".
- Fizycznie czuję się jeszcze dobrze, psychicznie kiepsko. Niestety, u mnie już nie będzie lepiej, będzie tylko z każdym dniem gorzej - mówił.
Zaskoczony takimi argumentami jest Jerzy Borowczak (55 l.), działacz opozycyjny i poseł PO. - Kiszczak na działce w samych spodenkach, bez koszulki, wypoczywający w promieniach słońca... Nie wyglądał na zbytnio przemęczonego i obłożnie chorego - mówi Borowczak.
Krwawe lata generała
Gdy gen. Czesław Kiszczak (88 l.) był szefem resortu spraw wewnętrznych, w Polsce dochodziło do politycznych represji, prześladowania opozycji i mordowania wrogów komunizmu. Wystarczy wspomnieć o zamordowanych dziewięciu górnikach z kopalni "Wujek" w 1981 r., akcji "Hiacynt" czy śmierci ks. Jerzego Popiełuszki w 1984 r.
Do tego trzeba doliczyć co najmniej kilkadziesiąt osób, które zginęły w czasie stanu wojennego.