Randka z żoną na koszt państwa

2009-05-31 14:00

Czy to jeszcze przywileje władzy, czy już bezwstydna prywata? Szef MSZ Radek Sikorski (46 l.) na spotkanie ze swoją żoną w warszawskiej restauracji pognał samochodem służbowym w obstawie BOR. Jakby tego było mało, tą samą rządową limuzyną kazał się wieźć z małżonką do domu. Za kurs na romantyczną kolację zapłacimy zapewne my wszyscy.

Wszystko działo się w czwartkowy wieczór. Minister Sikorski podjechał pod restaurację w centrum Warszawy rządowym BMW z funkcjonariuszami BOR o godz. 21. W środku czekała na niego już żona Anne Applebaum (45 l.) i butelka markowego wina. Romantyczna atmosfera wyraźnie rozluźniła ministra.

Żartował, uśmiechał się do swojej ukochanej i znakomicie się bawił. W tym czasie służbowy samochód czekał na ministra niedaleko restauracji. Przed godz. 22.00 Sikorski skierował się do wyjścia. W drzwiach machnął rozkazująco ręką, wzywając do siebie auto z ochroną. Zaprosił żonę do limuzyny i odjechał w kierunku placu Grzybowskiego, gdzie mieszka.

Dlaczego minister korzysta ze służbowego samochodu do prywatnych celów? - To było całkowicie prywatne restauracyjne spotkanie, którego koszty oczywiście były pokryte z własnych funduszy - odpisał nam Piotr Paszkowski, rzecznik MSZ. Wierzymy, że z kosztami kolacji tak było. Ale co z limuzyną? Tego rzecznik MSZ nie wyjaśnił. A co na to BOR?

- Naszym zadaniem jest ochrona osób bez względu na miejsce, w którym przebywają i bez względu na czas, w którym to się dzieje - tłumaczy Dariusz Aleksandrowicz, rzecznik BOR. Z formalnego punktu widzenia wszystko jest w porządku. To minister dysponuje swoim służbowym autem. Ale powinno ono służyć do wykonywania służbowych obowiązków, a nie do randek. Sikorski powinien zwrócić pieniądze za kurs z restauracji do domu. Z godzinnym postojem limuzyny wychodzi raptem kilkadziesiąt złotych. Na pewno go stać!

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki