Sobota. Godz. 8.10. Komorowski wraz z żoną Anną wraca z porannego spaceru do warszawskiego mieszkania. Zanim wyruszy zdobywać wyborcze głosy, dostaje jeszcze ostatnie wskazówki od żony. To ona zapewne zadbała o czysty garnitur, który kandydat PO na prezydenta zabrał ze sobą na popołudniowy występ.
Dziesięć godzin później Komorowski pojawia się w woj. świętokrzyskim. Na pikniku w Chęcinach zachęca do głosowania na swoją osobę. Od początku wizyty przy jego boku obecna jest posłanka Platformy Marzena Okła-Drewnowicz (38 l.). Widać, że marszałek czuje się w jej towarzystwie jak ryba w wodzie. A tuż przed wyjazdem zaszczyca ją czułym pocałunkiem. - To bardzo otwarty i sympatyczny polityk. Potrafi się znakomicie porozumieć z kobietami - zapewnia posłanka w rozmowie z "SE".
Jak nieoficjalnie ustaliliśmy, do końca kampanii marszałkowi ma towarzyszyć nie jedna posłanka, ale wianuszek współpracowniczek. Wszystko po to, by zatrzeć złe wrażenie i krytykę, jaka spadła na Komorowskiego za spot wyborczy, w którym widzi dla swojej żony tradycyjną rolę gospodyni domowej.