- Jak to możliwe, że wielki Real męczył się z trzecioligowym Alicante i zapewnił sobie wygraną 2:1 strzałem rozpaczy w 92. minucie?
- W Pucharze Króla wszystko jest możliwe. Jak spojrzałem na inne wyniki, to aż się zdziwiłem. Getafe przegrało 1:4, Barcelona zremisowała 2:2. Taki jest futbol w Hiszpanii. Tu się gra otwartą piłkę i nawet maluczcy potrafią sobie wypracować kilka okazji bramkowych. Przez to i Iker Casillas, i ja, mimo że gramy w Realu, zawsze mamy robotę. Ale... w meczu z Alicante mieliśmy siedem stuprocentowych okazji, więc zasłużyliśmy na wygraną.
- Miałeś w tym meczu dwie świetne interwencje i jedną niepewną...
- Na początku rywal oddał strzał z połowy boiska, piłka odbiła się od grząskiej murawy i poszybowała wysoko. Myślałem, że leci do bramki, więc wolałem wybić na róg. A później miałem dwie dobre interwencje. W sumie wyszedł mi niezły mecz. Tym bardziej się cieszę, że na trybunach była moja rodzina i mnóstwo rodaków. Ten mecz Realu był reklamowany jako integracyjne spotkanie imigrantów w Hiszpanii. Dlatego pojawiło się na nim wielu Polaków.
- Dużo zarobiłeś za wyeliminowanie trzecioligowca?
- Ani euro. Real, w przeciwieństwie do Feyenoordu i Liverpoolu, nie płaci za poszczególne mecze. Premię można zgarnąć tylko za końcowy sukces.
- "Królewscy" z dumą ogłosili, że są najbogatszym klubem świata. Marka "Real" wyceniana jest na 299 milionów euro. A "Barca" tylko 232...
- Miło grać dla milionerów. A Real i Barcelona są jak bracia, jeden brunet, a drugi jasnowłosy. Niby się kłócą, rywalizują, ale jeden potrzebuje drugiego. Choć do końca sezonu zażarcie walczą, kto sprzeda więcej koszulek. Co ciekawe, byłem w sklepie Realu i bramkarskich bluz zabrakło!
- To twoja zasługa czy Casillasa?
- Iker też trochę pomógł (śmiech). Te bluzy dobrze się sprzedają, bo są... bardzo ładne.
- Zagrałeś z Alicante i co dalej?
- Dziś losowanie 1/8 pucharu. Może wpadniemy na zespół Smolarka? W każdym razie puchar będziemy grać przez cztery kolejne środy, więc będę miał w końcu trochę pracy.