Jak informują "Russkije Maszyny", tupolew będzie teraz oblatywany. Następnie z powrotem otrzyma polskie malowanie i wróci do 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego w Warszawie, gdzie stacjonuje.
Remont zakończono z ponadmiesięcznym poślizgiem. Było to spowodowane koniecznością wykonania dokładniejszego, ponownego przeglądu instalacji maszyny, w związku z katastrofą takiego samego samolotu pod Smoleńskiem.
Przyszłe losy Tu-154M nie są jeszcze przesądzone. Wariantów jest kilka. Tupolew może zostać wystawiony na sprzedaż, ale być może wróci do swojego dotychczasowego zadania - czyli do wożenia polskich VIPów. O ile którykolwiek z nich będzie chciał wsiąść do samolotu siostrzanego dla maszyny, która rozbiła się pod Smoleńskiem.
Wariant pośredni to powrót samolotu do macierzystej jednostki, ale po to, by woził nie polityków, ale żołnierzy i sprzęt należący do Sił Powietrznych.
Remont Tu-154M o numerze bocznym 102 (ten, który rozbił się w Katyniu, miał numer 101) zaczął się w styczniu tego roku. Od kwietnia polscy oficjele nie mieli żadnego dużego samolotu, którym mogli latać na wizyty zagraniczne. Naprędce zaadoptowano na ich potrzeby dwa niewielkie Embraery, które wcześniej woziły pasażerów na regularnych trasach w liniach lotniczych LOT. To jednak za mało, stąd duża szansa, że drugi tupolew wróci do lotów z premierem czy prezydentem na pokładzie.