Na początek garść podstawowych informacji. Resident Evil: Village został wydany 7 maja 2021 roku i opracowany przez Capcom, a jego dystrybutorem w Polsce jest Cenega. To gra jednoosobowa z kategorii survival horror, choć w tym konkretnym przypadku ma się czasem wrażenie, że to bardziej typ action. RE: Village został wydany na różne platformy, w tym PC, Playstation 4, Playstation 5, Xbox One, Xbox Series X/S czy Stadia. Ja ogrywam ten tytuł na PS5.
Zaniepokojonych uspokajam, że w tej recenzji postaram się nie spoilerować przesadnie fabuły czy wydarzeń w grze, a jeśli taki spoiler się pojawi – zostaniecie przed tym ostrzeżeni.
Resident Evil: Village. Horror czy jednak… action/strzelanka?
Wydarzenia w RE: Village toczą się trzy lata po tym, co stało się w siódmej odsłonie serii. Znów kierujemy losami postaci o imieniu Ethan Winters, który – biedaczek – nie po raz pierwszy zostanie nieźle pokiereszowany. O tym, że życie Ethana nie oszczędza, wiedzą już osoby grające w poprzednie odsłony serii. Bez zagłębiania się w szczegóły, fabuła zaczyna się dość niewinnie: Ethan prowadzi spokojne życie z żoną Mią i córką Rosemary, ale coś, a raczej ktoś, ten spokój przerywa. Ethan zostaje rozdzielony z rodziną i w tajemniczych okolicznościach trafia do tytułowej „Wioski”, którą musi przemierzyć w poszukiwaniu swojego dziecka.
Gra przedstawiona jest z perspektywy pierwszoosobowej, choć nie tak dawno temu twórcy wprowadzili łatkę, która pozwala zagrać w RE: Village również z perspektywy trzeciej osoby. I tak właśnie pokonujemy kolejne zakamarki „Wioski”, odkrywając jej mroczne sekrety, przy okazji zwiedzając kilka okolicznych lokacji. Choć początkowo twórcy gry skutecznie wprowadzają gracza w elementy survival horroru, a każdy kolejny krok i dźwięk (polecam grę na słuchawkach) wywołuje niepokój, to później gdzieś ten aspekt tytułu się zatraca i wrzuca nas w typ bardziej podchodzący pod action, a nawet – w pewnych momentach – strzelankę rodem z „Call of Duty”. Niektórym taki zabieg może się spodobać, innym niekoniecznie. Ja, jako osoba raczej nie wybierająca horrorów na tytuły do ogrania (choć filmy w tym gatunku bardzo lubię), nie byłem przesadnie zawiedziony tym, że w pewnym momencie po prostu przestałem się bać/stresować. Były rzeczy powtarzalne, jump scary bardziej lub mniej oczywiste, więc jakoś przechodziło się wszystko spokojniej.
Oczywiście nie umniejsza to w żadnym stopniu grze, która jest w mojej ocenie bardzo dobrym tytułem w swoim gatunku. Co ciekawe, najstraszniejsze i najbardziej niepokojące dla mnie momenty w RE: Village działy się wtedy, gdy właściwie… działo się niewiele. A przynajmniej my niewiele musieliśmy robić. Mam na myśli szczególnie drugi akt, ale nie chcę zagłębiać się w detale, by za dużo nie zdradzić. Dodam tylko, że czytając opinie na temat gry utwierdziłem się w przekonaniu, że nie tylko mnie urzekł ten fragment gry. Zresztą to, na czym skupiono się w wydanym później DLC, tylko potwierdza, że Capcom również wsłuchał się w głos graczy.
Resident Evil: Village. Czy horror może bawić? Jeszcze jak!
Coś, co absolutnie mi nie przeszkadzało, choć niektórym może nie przypaść do gustu, to fakt, że grając w RE: Village zdarzało mi się… śmiać. Czy horror może bawić? Jeszcze jak! Ale czy powinien? To już pytanie, na które każdy z Was musi sobie odpowiedzieć sam. Są w tej grze mocne momenty, przerażające, obrzydliwe, ale bywają też tak absurdalne, że możemy się tylko zaśmiać. I jasne, fabuła w horrorach nie zawsze jest najważniejsza, nie oczekuję od niej nie wiadomo czego, lecz trzeba powiedzieć wprost, że w przypadku RE: Village jest ona dosyć prosta, momentami przewidywalna. Wydarzenia w grze toczą się też dosyć szybko, więc nie spodziewajcie się szczegółowych wyjaśnień niektórych aspektów tego, co właśnie się dzieje na ekranie. Jeśli jednak przymkniecie oko na pewne niedociągnięcia, to wciąż możecie się świetnie bawić.
Capcom zresztą od początku nie ukrywał, że gra nie jest tak straszna, jak poprzednia, ale nadal odczuwamy niepokój podczas grania – zwłaszcza, jak wspomniałem, na początku rozgrywki. Nawet niektóre jump scary są umiejscowione w takich miejscach, że choć wydaje nam się ich spodziewać, to zaskakują i skutecznie sprawiły, że kilka razy podskoczyłem na kanapie.
Resident Evil: Village. Chcesz wyzwania? Wrzuć wyższy poziom trudności
Istotną kwestią, na którą warto zwrócić uwagę, jest poziom trudności w grze. Na poziomie łatwym i normalnym zginąć można co najwyżej kilka razy, głównie przez nieuwagę, bo gra nie jest przesadnie wymagająca dla doświadczonego gracza. Chyba że stawiacie na spokojną zabawę, ze skupieniem na fabule, wtedy w porządku. Jeśli wolicie się napocić, lepiej wybrać poziom powyżej normalnego. Tym bardziej, że bronie w miarę postępów dostajemy dosyć szybko, również te potężniejsze od pistoletu. Z amunicją trochę gorzej, rzecz jasna, ale i tak tragedii nie ma.
Kolejną sprawą, która ma wpływ na poziom trudności, są przeciwnicy. Ci, których jest najwięcej, są powolni i ociężali. Zanim więc do nas dotrą, powinniśmy z łatwością sobie z nimi poradzić. Zdarzają się oczywiście potężniejsi wrogowie, no i kilku bossów, ale z nimi także nie miałem przesadnego problemu. Co ciekawe, z jednym „randomowym” przeciwnikiem walczyłem dłużej niż z bossem. Nie wiem, czy wynikało to ze złego ustawienia twórców gry, czy z jakiegoś mojego roztargnienia, ale nie ukrywam, że trochę mnie to zaskoczyło.
Resident Evil: Village. Dźwięk, klimat, lokacje. Gra zasługuje na wysoką ocenę
Podsumowując moje odczucia związane z RE: Village, muszę napisać, że gra zasługuje w pełni na wysoką ocenę. Takie noty zresztą otrzymywała zarówno od graczy, jak i krytyków. Pomijając bowiem pewne niedociągnięcia, na które zwróciłem wcześniej uwagę, otrzymujemy produkt, który wręcz ocieka dobrym, wciągającym klimatem, charakterystycznym dla tej serii. Dużą rolę odgrywa też ścieżka dźwiękowa i lokacje w tym pół-otwartym świecie, który zwiedzamy.
Celowo pomijam opisywanie dodatku do RE: Village, bo uważam, że sam fakt przedstawienia tego DLC jest już jednym wielkim spoilerem. Zdradzę więc tylko, że choć DLC jest krótkie, to nieźle się przy nim bawiłem, zwłaszcza – znowu – w drugiej lokacji, którą twórcy, idąc ewidentnie za głosem graczy, postanowili jeszcze bardziej rozbudować. Dodatek sprawia jednak, że do łatki survival horror, action, strzelanka, należałoby może dodać… fantasy? Już nic więcej nie piszę!
Resident Evil: Village to gra zarówno dla fanów całej serii Residenta, jak i dla „niedzielnych graczy”. Oczywiście ci, którzy nie grali w poprzednie części mogą nie zrozumieć wszystkich zawiłości fabularnych, ale absolutnie nie odbierze im to przyjemności z rozgrywki. Tym bardziej, że najważniejsze wątki są w miarę postępów w grze mniej więcej wyjaśniane. Jeśli więc jeszcze nie mieliście okazji zagrać w RE: Village, mimo że gra miała premierę już jakiś czas temu, to zachęcam do nadrobienia zaległości. Nie będziecie zawiedzeni.
Ocena: 8/10
Plusy:
+ Klimat
+ Grafika
+ Ścieżka dźwiękowa
+ Interesujący, oryginalni przeciwnicy
+ Ciekawe lokacje
+ Wciągające, choć krótkie DLC
+ Potrafi przestraszyć…
Minusy:
- … choć z czasem napięcie znika
- Dosyć łatwa rozgrywka
- Momentami absurdalna fabuła