Biedroń, którego partia domaga się legalizacji marihuany, tylko nam opowiada o swoich przygodach z paleniem skrętów. W otwartej rozmowie zdradza, że ostatnio zdobył narkotyk i w swoim mieszkaniu, wspólnie z przyjaciółmi palił marihuanę.
- Skoro tyle o tym mówię i apeluję o depenalizację marihuany, to uznałem, że powinienem wiedzieć, o czym mówię. Udało mi się więc zdobyć marihuanę i w dobrym towarzystwie ją zapalić - opowiada nami Biedroń.
Jednak zaraz dodaje, że palenie marihuany to wcale nie było wspaniałe doświadczenie. Polityk Ruchu Palikota czuł się po niej bardzo źle. - Było to bardzo przykre przeżycie. Straciłem nad sobą kontrolę, wszystko mi się rozmywało, rozpływało, śmiałem się z byle czego. Nie miałem ochoty na nic poza siedzeniem. Na dodatek bałem się, że zaraz spadnę. Po co człowiek dorosły ma się odurzać czymś takim?! - zastanawia się poseł.
Biedroń zastrzega, że gdyby był artystą, to może doznałby pod wpływem palenia skręta jakiejś interesującej wizji twórczej. - Gdybym był artystą, to może by mi to w czymś pomogło... Ale jestem politykiem i zawsze powinienem mieć trzeźwe myślenie, a jakoś tego trzeźwego myślenia w momencie palenia nie miałem - mówi Biedroń.
Poseł przekonuje, żeby choć raz w życiu zapalić skręta z marihuaną, choćby ku przestrodze. - Na pewno warto doświadczyć eksperymentu z marihuaną. Ale jeśli ktoś by mnie zapytał, czy polecam marihuanę, to powiedziałbym, że nie! - zapewnia nas Biedroń.
Przekonuje, że po tak złym doświadczeniu nie ma zamiaru po nią sięgać. - Tak, jak jestem abstynentem w piciu alkoholu czy paleniu papierosów, tak też będę abstynentem w paleniu marihuany - stwierdza Biedroń.