Minął tydzień od śmierci Roberta Leszczyńskiego (48 l.) i nadal nie jest znana prawdziwa jej przyczyna. Ujawnione wczoraj wyniki sekcji zwłok nie przybliżyły śledczych do wyjaśnienia tej zagadki. - Do jego zgonu doszło na skutek niewydolności wielonarządowej. Przeprowadzona sekcja zwłok nie wykazała, aby do zgonu doszło na skutek urazu mechanicznego - informuje nas prokurator Przemysław Nowak, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Szczegółowe badania wciąż będą prowadzone. - Dokładniejszą przyczynę zgonu będzie można ustalić po uzyskaniu wyników zleconych badań dodatkowych, w tym toksykologicznych. Wyniki te znane będą za co najmniej kilka tygodni. Wówczas biegli sporządzą ostateczną opinię z sekcji zwłok - dodaje prokurator.
Hipoteza, że ktoś pomógł umrzeć pełnemu życia Leszczyńskiemu, wciąż brana jest pod uwagę. Niewykluczone, że do jego śmierci mogła przyczynić się osoba trzecia. Tomasz Jacyków (47 l.) - przyjaciel Roberta, zapewnia, że na pewno nie umarł on z powodu przedawkowania, jak wcześniej sugerowano.
- Znałem Roberta bardzo dobrze i na pewno nie jest to nadużycie narkotyków, dlatego że Robert tak naprawdę lekko żyć przestał już dawno, dawno temu. Zajmował się zupełnie innymi sprawami - mówi nam stylista. - Rozmawiałem z jego przyjaciółką i mówiła, że jak go znaleziono, to miał bardzo wysoki poziom cukru w organizmie.
Co się więc stało w mieszkaniu Roberta na warszawskim Mokotowie?
Zobacz też: Robert Leszczyński całe życie chwalił narkotyki