Maj 2014 r. Szpital wojskowy w Warszawie przy ul. Szaserów. Na dwa tygodnie przed śmiercią gen. Wojciech Jaruzelski prosi ówczesnego kapelana Ordynariatu Polowego o spowiedź. - Odbył ją, uzyskał rozgrzeszenie, wzbudził żal za grzechy - opowiadał wtedy ks. Robert M. Dwa miesiące później okazuje się, że to duchowny będzie musiał tłumaczyć się ze swoich grzechów. 10 lipca na plebanię w katedrze polowej wchodzą agenci CBA. W jednym z sejfów znajdują sztabkę złota wartą ok. 130 tys. zł, w drugim pokaźną ilość gotówki (ok. 150 tys. w dolarach, funtach i złotówkach).
Zobacz też: Robert M. KSIĄDZ łapówkarz żąda od MON 75 000 zł!
W trakcie śledztwa okazuje się, że ks. Robert M. bardzo dobrze znał się z innymi bohaterami afery podkarpackiej
Zdaniem śledczych sztabka złota to łapówka od dwóch podkarpackich biznesmenów. - Robertowi M. postawione zostały zarzuty polegające na powoływaniu się na wpływy w różnych instytucjach i podjęcie się pośrednictwa w załatwieniu sprawy w zamian za przyjęcie korzyści majątkowej - informuje Zbigniew Jaskólski, rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie, która prowadzi postępowanie ws. afery podkarpackiej. W trakcie śledztwa okazuje się, że ks. Robert M. bardzo dobrze znał się z innymi bohaterami afery podkarpackiej: politykiem PSL Janem Burym, u którego w sejmowym pokoju agenci CBA również szukali m.in. złota i gotówki, oraz wiceministrem infrastruktury Zbigniewem Rynasiewiczem. Cała trójka zna się z Podkarpacia. Tam Robert M. przyjmował w 1993 r. święcenia kapłańskie. Obecnie po odejściu z katedry polowej przebywa na terenie jednej z rzeszowskich parafii.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail