ROCZNICA ŚMIERCI MADZI: Tak wyglądałaby mała MADZIA z Sosnowca gdyby żyła

2013-01-24 10:08

Gdyby żyła, dziś miałaby półtora roczku. Maleńka Madzia z Sosnowca mówiłaby do mamy pierwsze słowa. A w domu raz po raz rozlegałby się tupot małych stópek. Niestety, dziewczynka zginęła w tragiczny sposób. Jak twierdzi prokuratura, została uduszona przez własną matkę, Katarzynę Waśniewską (23 l.). Dziś mija rocznica śmierci maleństwa.

Jak Madzia wyglądałaby dziś? Współczesne zdobycze techniki pozwalają bez problemu sporządzić jej portret. Na pewno miałaby mocniejsze, dłuższe włoski i komplet ząbków. Czy byłaby podobna do matki? I czy Katarzyna pokochałaby wtedy maleństwo?

O tym, że matka ma serce z kamienia, przekonują śledczy. Ich ustalenia mogą zmrozić krew w żyłach nawet najbardziej odpornym osobom... Równo rok temu, o godz. 15.25, Katarzyna Waśniewska wyszła z domu w Sosnowcu, pchając przed sobą wózek z dziewczynką. Był z nią mąż Bartłomiej (24 l.) oraz jego znajomy. Bartek i kolega wsiedli do auta. Gdy tylko ich samochód zniknął za rogiem, Katarzyna zawróciła do mieszkania. Jak twierdzi prokurator, los Madzi był już wtedy przesądzony... Waśniewska rozebrała dziewczynkę i rzuciła nią o podłogę. Madzia najprawdopodobniej od razu straciła przytomność. Jednak okrutna matka musiała mieć pewność, że Madzia nie żyje. Zatkała usteczka i nosek córeczki i cierpliwie odczekała kilka minut...

Potem Waśniewska wysłała SMS-y. Jeden do męża: "Kotku, kup trochę pieczarek, jak jesteś w sklepie i napal w piecach jak wrócisz, bo chyba będziesz szybciej niż ja. Kocham cię". Drugi do brata Marcina M.: "Dziecko się właśnie obudziło i już wychodzę z domu".

Według ustaleń śledczych matka Madzi rzeczywiście wyszła z mieszkania. Martwą Madzię usadowiła w wózku i poszła do parku Żeromskiego. Tam we wcześniej upatrzonej ruinie budynku wykopała rękoma płytki dół i ukryła w nim zwłoki.

Po wszystkim sięgnęła po paczkę papierosów. Spokojnie zaciągnęła się dymem. Po kilku minutach obok wyrzuciła niedopałek.

Teraz nie pozostawało jej nic innego, jak wykonanie drugiej części morderczego planu. Wzięła pusty wózek i poszła do mieszkania rodziców. Około godz. 18 była na ul. Legionów. Na chodniku pomiędzy dwoma wysokimi blokami położyła się na śniegu. Gdy pięć minut później znaleźli ją przechodnie, zaczęła opowiadać, że córkę ktoś porwał...

Minął rok. Matka Madzi czeka na proces w katowickim areszcie. Grozi jej dożywocie.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki