Dochodziła północ, gdy ciężarna pani Hania poczuła, że odchodzą jej wody płodowe. - Byłam trzy tygodnie przed terminem, ale całą ciążę miałam zagrożoną, więc natychmiast ze starszą córką wsiadłyśmy do auta, żeby jechać do szpitala - opowiada kobieta. Auto jest terenowe, myślała więc, że pokona błoto sięgające kolan dorosłego człowieka.
Błoto wessało auto
- Niestety, zakopałyśmy się - mówi pani Hanna, która zadzwoniła po pomoc do strażaków. Ruszyli do akcji, ale pierwszy wóz bojowy... utknął na samym początku błotnistej drogi. - Wtedy my dołączyliśmy. Mamy dobry sprzęt z napędem na cztery koła - mówi Szymon Strugała (32 l.), naczelnik Ochotniczej Straży Pożarnej w Grodzisku. Ochotnikom udało się dojechać do ciężarnej i gdy już wydawało się, że sytuacja jest opanowana... ich auto też zapadło się w błocie. - W tych warunkach nawet helikopter by nie pomógł. Lądowałby wśród lasów na podmokłych polach - tłumaczy Strugala. Strażacy zdecydowali więc, że sami przeniosą rodzącą kobietę.
3 km na noszach
- Nieśli mnie 3 kilometry, dobre 45 minut, zmieniali się i szczęśliwie dotarliśmy do karetki - mówi dziś wzruszona kobieta. Godzinę później w szpitalu na świat przyszła maleńka Olena (5 dni). - Mam nadzieję, że teraz władze gminy pomyślą o tej drodze i ją utwardzą, bo inaczej kolejna rodząca może nie mieć tyle szczęścia - dodaje na koniec pani Hanna.