Karolina Nowacka, mama Dominiki, mówi w rozmowie z FAKTEM, że ich dramat zaczął się pod koniec stycznie, od zwykłego przeziębienia. - Byliśmy od kilku dni u teściowej w Korabce, dlatego pojechałam z małą do lekarza w Nowej Suchej. Tam dostałam receptę na lek przeciwwirusowy, który miał zwalczyć infekcję gardła - opowiada. Kuracja trwała około 5 dni.
Ale zamiast wyzdrowieć, Dominika dostała zapalenia oskrzeli. Taką diagnozę postawił lekarz w przychodni w Sochaczewie. - Znów dostałam jakieś lekarstwa i wróciłam do domu. Kilka dni później córeczkę zaczęło boleć ucho, dlatego udaliśmy się do prywatnego laryngologa, który przepisał antybiotyk na zapalenie - relacjonuje zrozpaczona kobieta. Ostatnią dawkę lekarstwa dziewczynka dostała w sobotę, kilka dni przed śmiercią.
- W sobotę odzyskała apetyt, przez cały dzień śmiała się i bawiła, niemal jak zwykle - mówi mama Dominiki. Ale stan dzewczynki zaczął się pogarszać. We wtorek dostala bardzo wysokiej gorączki. Karolina Nowacka próbowała rozpaczliwie szukać ratunku dla córki. Dwukrotnie prosiła o karetkę, kiedy ta przyjechała było już za późno, żeby uratować Dominisię. - Nic już nie zwróci nam naszego aniołka - mówi Rafał Nowacki, tata dziewczynki.
RODZICE 2,5-LETNIEJ DOMINIKI: Nasz HORROR zaczął się w styczniu
Rodzicom zmarłej Dominiki brakuje już łez, żeby płakać nad strata ich ukochanego aniołka. Jutro minie tydzień od śmierci ich córeczki. Teraz dokładnie analizują, co działo się z Dominisia i szukają dopowiedzi na pytanie, kto zawinił. Okazuje się, że przez ostatni miesiąc dziewczynkę widziało kilku lekarzy. Nikt nie zauważył, że życie dziecka jest zagrożone.