Rodzice Dominiki przeżywają DRAMAT: Nikt nas nie przeprosił, nikt nas nie pocieszył

2013-03-06 8:43

Podczas gdy politycy, komentatorzy i ludzie ze świata medycyny prześcigają się w ocenach dotyczących dramatycznej śmierci dwuipółletniej Dominiki, jej rodzice w samotności przeżywają ból po stracie ukochanej córeczki. Zostali pozostawieni sami sobie. Nikt nie zaproponował im pomocy, nikt nie powiedział nawet słowa "przepraszam".

Od tygodnia, od tej tragicznej środy 27 lutego, gdy ich Dominisia zmarła w łódzkim Szpitalu im. Marii Konopnickiej, Karolina i Rafał Nowaccy wylali morze łez, nie mogąc zrozumieć, dlaczego lekarze nie chcieli ratować ich aniołka. Czemu dyspozytor pogotowia odmówił wysłania karetki, a lekarz z punktu nocnej pomocy medycznej nie pofatygował się do nich, nie zbadał konającego dziecka, a jedynie telefonicznie udzielał rad.

Tylko media interesują się tym, co przeżywamy

Doprosili się pomocy dopiero po wielu próbach, ale gdy dziewczynka została w końcu przewieziona do szpitala, okazało się, że na ratunek było już za późno.

I choć dziś już wiadomo, że w tej sprawie nasze państwo zawiodło na całej linii, żaden z urzędników, żaden z polityków nie miał odwagi stanąć przed rodzicami, by powiedzieć jedno słowo: "przepraszam".

- Ta cała historia rozgrywa się w mediach - mówi Rafał Nowacki, tata dziewczynki. - I tylko media się nami interesują. Nikt poza gazetami, telewizjami, radiami się z nami nie kontaktował. To wszystko dzieje się obok nas.

- Czyli nie oferowano państwu jakiejś pomocy, chociażby psychologicznej? Nikt nie przeprosił za śmierć córeczki? - pytamy.

- Nie chcę nawet tego komentować - odpowiada smutno Karolina Nowacka, mama Dominiki.

Prokuratorzy szukają winnych zaniedbań

Tymczasem wczoraj prokuratura w Skierniewicach kontynuowała przesłuchania w sprawie śmierci dziewczynki. Zeznania składał m.in. jeden ze współwłaścicieli NZOZ JMG Medyk - czyli punktu nocnej pomocy medycznej w Skierniewicach.

Oddzielne postępowanie rozpoczęła także Okręgowa Izba Lekarska w Łodzi, która zbada, czy którykolwiek z lekarzy nie złamał zasad zawodowej etyki. Jeżeli izba uzna, że doszło do zaniedbań, może nałożyć na lekarza dożywotni zakaz wykonywania zawodu.

Pierwsza rozmowa (godz. 23.04)

Matka: - Dzień dobry, chciałabym wezwać pogotowie do dziecka.

Dyspozytor: - Co się stało?

M: - Temperatura była prawie 42 stopnie, dreszcze, biegunka, wymioty.

D: - Od kiedy tak się dzieje?

M: - Dzisiaj. Generalnie od wczoraj gorączkuje, miała drgawki gorączkowe zdiagnozowane, bo ma wszystkie badania zrobione, jest pod opieką neurologa. Byłyśmy w Skierniewicach, dostała leki, a od dziś ma biegunkę, w zasadzie od trzech godzin,

bardzo wysoka gorączka i szybko wystąpiła. W tym momencie ma 39.

D: - Tak, chwileczkę, zapisuję... Wczoraj była w Skierniewicach w szpitalu, tak?

M: - Na ostrym dyżurze, nocna pomoc lekarska.

D: - Proszę wziąć coś do pisania, podamy numer telefonu i proszę teraz od razu zadzwonić, wezwać i przyjedzie lekarz do dziecka.

M: - Aha, ale co mam powiedzieć?

D: - Zgłosić właśnie, że jest temperatura, to samo co mi.

M: - Aha, dobrze.

Druga rozmowa (godz. 2.36)

Matka: - Dzień dobry, chciałam wezwać pogotowie.

Dyspozytor: - A co się dzieje, do kogo to pogotowie?

M: - Ja dzwoniłam już wcześniej i dziecko mi się przelewa przez ręce. Ma biegunkę, wymioty, wszystko. Wczoraj miała drgawki z rana gorączkowe.

D: - A teraz też ma temperaturę?

M: - Ma 37,9. Ja już wcześniej dzwoniłam i odesłano mnie na nocną pomoc lekarską, ale mi się dziec- ko odwodni.

D: - Oddycha swobodnie?

M: - Właśnie nie.

D: - Jak się nazywa dziecko?

M: - Nowacka Dominika.

D: - Ile ma lat?

M: - 2,5.

D: - Proszę mi powiedzieć, otwiera oczka, jak pani do niej mówi, patrzy na panią?

M: - Ona jest bez kontaktu, przelewa mi się przez ręce.

D: - W ogóle nie ma z nią kontaktu?

M: - Taka jest śnięta.

D: - Dobrze, przyjęte. Proszę czekać, będzie karetka.

M: - Dobrze, nie wiadomo, jak długo?

D: - Proszę pani, zespół za chwilkę wyjedzie.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki