Od tygodnia, od tej tragicznej środy 27 lutego, gdy ich Dominisia zmarła w łódzkim Szpitalu im. Marii Konopnickiej, Karolina i Rafał Nowaccy wylali morze łez, nie mogąc zrozumieć, dlaczego lekarze nie chcieli ratować ich aniołka. Czemu dyspozytor pogotowia odmówił wysłania karetki, a lekarz z punktu nocnej pomocy medycznej nie pofatygował się do nich, nie zbadał konającego dziecka, a jedynie telefonicznie udzielał rad.
Tylko media interesują się tym, co przeżywamy
Doprosili się pomocy dopiero po wielu próbach, ale gdy dziewczynka została w końcu przewieziona do szpitala, okazało się, że na ratunek było już za późno.
I choć dziś już wiadomo, że w tej sprawie nasze państwo zawiodło na całej linii, żaden z urzędników, żaden z polityków nie miał odwagi stanąć przed rodzicami, by powiedzieć jedno słowo: "przepraszam".
- Ta cała historia rozgrywa się w mediach - mówi Rafał Nowacki, tata dziewczynki. - I tylko media się nami interesują. Nikt poza gazetami, telewizjami, radiami się z nami nie kontaktował. To wszystko dzieje się obok nas.
- Czyli nie oferowano państwu jakiejś pomocy, chociażby psychologicznej? Nikt nie przeprosił za śmierć córeczki? - pytamy.
- Nie chcę nawet tego komentować - odpowiada smutno Karolina Nowacka, mama Dominiki.
Prokuratorzy szukają winnych zaniedbań
Tymczasem wczoraj prokuratura w Skierniewicach kontynuowała przesłuchania w sprawie śmierci dziewczynki. Zeznania składał m.in. jeden ze współwłaścicieli NZOZ JMG Medyk - czyli punktu nocnej pomocy medycznej w Skierniewicach.
Oddzielne postępowanie rozpoczęła także Okręgowa Izba Lekarska w Łodzi, która zbada, czy którykolwiek z lekarzy nie złamał zasad zawodowej etyki. Jeżeli izba uzna, że doszło do zaniedbań, może nałożyć na lekarza dożywotni zakaz wykonywania zawodu.
Pierwsza rozmowa (godz. 23.04)
Matka: - Dzień dobry, chciałabym wezwać pogotowie do dziecka.
Dyspozytor: - Co się stało?
M: - Temperatura była prawie 42 stopnie, dreszcze, biegunka, wymioty.
D: - Od kiedy tak się dzieje?
M: - Dzisiaj. Generalnie od wczoraj gorączkuje, miała drgawki gorączkowe zdiagnozowane, bo ma wszystkie badania zrobione, jest pod opieką neurologa. Byłyśmy w Skierniewicach, dostała leki, a od dziś ma biegunkę, w zasadzie od trzech godzin,
bardzo wysoka gorączka i szybko wystąpiła. W tym momencie ma 39.
D: - Tak, chwileczkę, zapisuję... Wczoraj była w Skierniewicach w szpitalu, tak?
M: - Na ostrym dyżurze, nocna pomoc lekarska.
D: - Proszę wziąć coś do pisania, podamy numer telefonu i proszę teraz od razu zadzwonić, wezwać i przyjedzie lekarz do dziecka.
M: - Aha, ale co mam powiedzieć?
D: - Zgłosić właśnie, że jest temperatura, to samo co mi.
M: - Aha, dobrze.
Druga rozmowa (godz. 2.36)
Matka: - Dzień dobry, chciałam wezwać pogotowie.
Dyspozytor: - A co się dzieje, do kogo to pogotowie?
M: - Ja dzwoniłam już wcześniej i dziecko mi się przelewa przez ręce. Ma biegunkę, wymioty, wszystko. Wczoraj miała drgawki z rana gorączkowe.
D: - A teraz też ma temperaturę?
M: - Ma 37,9. Ja już wcześniej dzwoniłam i odesłano mnie na nocną pomoc lekarską, ale mi się dziec- ko odwodni.
D: - Oddycha swobodnie?
M: - Właśnie nie.
D: - Jak się nazywa dziecko?
M: - Nowacka Dominika.
D: - Ile ma lat?
M: - 2,5.
D: - Proszę mi powiedzieć, otwiera oczka, jak pani do niej mówi, patrzy na panią?
M: - Ona jest bez kontaktu, przelewa mi się przez ręce.
D: - W ogóle nie ma z nią kontaktu?
M: - Taka jest śnięta.
D: - Dobrze, przyjęte. Proszę czekać, będzie karetka.
M: - Dobrze, nie wiadomo, jak długo?
D: - Proszę pani, zespół za chwilkę wyjedzie.