Gdy tylko Janusz Patynek dowiedział się, że MEN bombarduje zajęcia dodatkowe w państwowych przedszkolach, od razu chwycił za pióro.
- Napisałem petycję, pod którą podpisało się 20 tysięcy Polaków. Ma ona jasne przesłanie: Niech pani nie psuje czegoś, co dobrze funkcjonuje! - mężczyzna apeluje do minister Szumilas.
Ministerialne pomysły doprowadziły bowiem do tego, że przedszkola musiały zrezygnować z usług firm zewnętrznych, które organizowały na przykład zajęcia z rytmiki czy angielskiego.
ZOBACZ: PRZEDSZKOLA bunt rodziców! Ustawa do trybunału
Pani minister powołuje się na zapis ustawy, że za każdą dodatkową godzinę opieki nad dzieckiem rodzice nie mogą płacić więcej niż 1 zł. W praktyce wygląda to tak, że z oferty edukacyjnej państwowych placówek znika większość zajęć dodatkowych dla maluchów. - Minister Szumilas powinna zostać odwołana. Tym bardziej że zlekceważyła naszą petycję o przywrócenie dodatkowych zajęć - dodaje Patynek.
Do jego akcji dołącza coraz więcej osób. Nawet gwiazdy!
- My, rodzice przedszkolaków, jesteśmy zrozpaczeni - mówi nam aktorka Katarzyna Bujakiewicz, mama Oli (3 l.). - Pytam, na czym ma polegać wyrównywanie szans? Skoro nasze dzieci z przedszkoli państwowych spotkają się w końcu z dziećmi z przedszkoli prywatnych, które będą znały choćby podstawy np. języka angielskiego, a nasze nic. Bo zabrano im tę szansę. Nie każdego rodzica przecież stać na to, by po przedszkolu prowadzać dzieci na zajęcia i płacić minimum 60 czy nawet 100 zł. Do tej pory w przedszkolach te zajęcia odbywały się za symboliczne pieniądze, 20 zł za cały miesiąc. Pani minister nie chce słuchać rodziców sześciolatków, nie chce słuchać nas, rodziców przedszkolaków. Wspierałam ten rząd w wyborach, a teraz czuję się rozczarowana i oszukana. Mam nadzieję, że pan premier przemówi pani minister do rozsądku - podsumowuje Bujakiewicz.