- To pierwszy tak dziwny przypadek w mojej 20-letniej pracy - mówi Wiesław Jagielak (56 l.), dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Łomży (woj. podlaskie). Do kierowanej przez niego instytucji wpłynęła anonimowa informacja o tym, iż małżeństwo P. ukrywa w wynajmowanym przez siebie mieszkaniu dwójkę dzieci - bliźniaków Michała i Łukasza (5 l.).
Do mieszkania udały się pracownice ośrodka w asyście policji. Bliźniacy przebywali w części największego pokoju, wydzielonej za pomocą meblościanki i barierki. Do dyspozycji mieli tylko piętrowe łóżko i materac. Swoje potrzeby załatwiali w pieluchy. - Chłopcy zareagowali wrzaskiem na widok obcych twarzy. Z braku ruchu są słabi, ale zdrowi - wyjaśnia dyrektor MOPS-u.
W mieszkaniu było skromnie, ale czysto. Nie było tam pijaństwa czy awantur. Pozostałe dzieci małżeństwa - trzy córki w wieku 4, 11 i 15 lat oraz dwóch synów w wieku 7 i 9 lat - były traktowane normalnie: chodziły do szkoły, bawiły na podwórku. Dlaczego bliźnięta trzymano w zamknięciu? - Matka tłumaczy, że nigdy ich nie akceptowała - mówi dyrektor Jagielak. O losie rodziców i dzieci zdecyduje teraz sąd.