W niedzielny poranek Wojtek razem z rodzicami wybrał się w góry. Na Psiej Trawce na szlaku w stronę Hali Gąsienicowej i Morskiego Oka postanowił, że sam ruszy w kierunku Doliny Rybiego Potoku, a potem do schroniska w Dolinie Pięciu Stawów. Wtedy po raz ostatni rodzice widzieli syna żywego. Podczas jego samotnej wędrówki rozmawiali z nim jeszcze przez telefon. Gdy Wojtek nie dotarł w umówione miejsce, a jego komórka milczała, wszczęli alarm.
- Zlokalizowaliśmy miejsce, z którego pochodził ostatni sygnał z telefonu poszukiwanego chłopaka - opowiada jeden z zakopiańskich policjantów. - Tam ruszyli ratownicy.
Ze śladów znalezionych na śniegu wywnioskowali, że nastolatek zmienił plany i samotnie wyruszył w wysokie góry przez Krzyżne do Doliny Pięciu Stawów.
Akcja poszukiwawcza trwała do wczorajszego poranka. Dwudziestu toprowców wspieranych przez dwa psy tropiące i helikopter odnalazło chłopaka w jednym ze żlebów opadających z Przełęczy Krzyżne w stronę Doliny Pięciu Stawów. Już nie żył.
- Wszystko wskazuje, że zboczył ze szlaku, poślizgnął się i spadł z dużej wysokości - opowiada Kazimierz Szych, dyżurny ratownik TOPR. - Warto pamiętać, że w górach są już trudne zimowe warunki - przestrzega ratownik.