To był najgorszy dzień w życiu państwa Jankowskich. Kiedy okazało się, że w kopalni, w której pracuje ich syn, doszło do wybuchu, pobiegli na miejsce z nadzieją, że ich syn jest wśród żywych. Niestety, okazało się, że jako jedyny z pracującej pod ziemią ekipy, został w zawalisku.
Pani Krystyna żyła nadzieją, że choć jest głęboko, nadal żyje i czeka na pomoc kolegów. Nie mogła znieść bezczynnego czekania na informacje, czy górnicy dotarli w końcu do jej ukochanego syna. - Dajcie mi kombinezon! Sama tam pójdę i wydostanę moje dziecko. Zrobię to gołymi rękami – krzyczała zrozpaczona.
Niestety 18 października cała nadzieja umarła razem z telefonem, który obudził państwa Jankowskich w środku nocy. – Powiedziano nam, że odnaleziono syna. Zebraliśmy się. Mąż powiedział, że musi zobaczyć Bogdana ostatni raz. Na miejscu zobaczył naszego syna, mi nie starczyło na to sił opowiada w Fakcie pani Krystyna.
Państwo Jankowscy pożegnali już syna, ale nie mają zamiaru tak zostawić sprawy tragedii w kopalni. Chcą szukać winnego śmierci Bogdana i zapowiadają, że nie odpuszczą, dopóki nie znajdą sprawiedliwości.
Zobacz: Abp Sławoj Leszek Głódź WALCZY o życie! Choroba niszczy duchownego
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail