Pan Witold z Rzeczyc (woj. lubuskie) przez ostatnie miesiące swego życia cierpiał na bardzo poważną chorobę - lekarze wykryli u niego raka płuc z przerzutami do kości. Mężczyzna zmarł po wyniszczającej chorobie 20 marca. Pogrążona w smutku rodzina udała się do proboszcza, aby ustalić szczegóły pogrzebu swego krewnego. Tymczasem ksiądz Andrzej Roszak początkowo w ogóle odmówił pochowania 66-latka z pełnym ceremoniałem: mszą w kościele i pochówkiem na cmentarzu. Stwierdził, że rodzina nie chodzi do kościoła, nie przyjmuje księdza podczas kolędy i nie figuruje w parafialnych księgach. Bliscy 66-latka nie potrafili ukryć żalu po decyzji duszpasterza.
– Spędziłam cały miesiąc w szpitalu, więc nie miałam jak przyjąć księdza po kolędzie. Nie jest też prawdą, że oboje z mężem nie chodziliśmy do kościoła. Słowa księdza to dla mnie cios, jako dla człowieka i katoliczki - powiedziała portalowi Fakt24.pl żona zmarłego mężczyzny. Po pewnym czasie ksiądz jednak nieco zmienił zdanie i wyraził zgodę na pochówek. Proboszcz stwierdził, że zgadza się na pogrzeb na cmentarzu, a potem na mszę w kościele. Takie rozwiązanie nie satysfakcjonowało jednak rodziny.
Bliscy pana Witolda zdecydowali, że zorganizują pogrzeb w Lubinie. Tamtejszy proboszcz przeprosił za zachowanie księdza z Rzeczyc, a za pogrzeb nie wziął żadnych pieniędzy.
Co na to wszystko kuria?
- W dniach poprzedzających pogrzeb rodzina zmarłego Witolda Bobrowicza telefonowała do kurii informując, że proboszcz odmówił im odprawienia pogrzebu. Rodzina sugerowała, że o sprawie powiadomi media, co odebrałem jako próbę wywierania nacisku. Po otrzymaniu tego zgłoszenia rozmawiałem z proboszczem z Rzeczycy, który stwierdził, że nie jest prawdą, iż odmówił pogrzebu. Zaproponował jedynie skromniejszą jego formę, zgodną z przepisami liturgicznymi, gdyż zmarły nie utrzymywał żadnego kontaktu z Kościołem o czym świadczy m.in. zupełny brak kartoteki parafialnej. Wyjaśniłem to rodzinie i zaproponowałem wizytę w kancelarii parafialnej w celu uzgodnienia szczegółów pogrzebu - napisał ks. Andrzej Sapieha dla portalu Fakt24.pl.