Rodzina zmarłego Andrzeja Fudali nie może się pogodzić z tym zdarzenie. -Andrzej był młody, zdrowy, dobrze mu się wiodło. Prowadziliśmy wspólnie pizzerię. Następną mięliśmy otworzyć lada dzień. Teraz już nie ma mojego braciszka- mówiła przez łzy siostra zmarłego, Dorota Fudali- Szawan. Policja pracująca pod nadzorem prokuratury Rejonowej w Przeworsku od początku z niewiadomych przyczyn wykluczała zaczadzenie, jednak rodzina zmarłego była o tym przekonana. Ich przypuszczenia jednoznacznie potwierdziła sekcja zwłok trzydziestodwulatka. Ciało Andrzeja Fudali, znaleziono w mieszkaniu, które wynajmowała
– Z mieszkania wydostawała się woda na klatkę i przeciekała do mieszkania poniżej. Powiadomiony o tym fakcie właściciel po kilku godzinach pojawił się w mieszkaniu. Zwłoki leżały w łazience. Podejrzewamy, że mogło dojść do zatrucia tlenkiem węgla. Jesteśmy w strachu bo jest to już druga zagadkowa śmierć w naszym bloku w tym miesiącu. W miniony piątek w innym mieszkaniu w tym bloku znaleziono też w łazience zwłoki 70-letniego mężczyzny- mówili mieszkańcy.
Siostra zmarłego Dorota Fudali- Szawan chce przestrzec mieszkańców bloku w którym lokum wynajmowała jej brat. – W dzień śmierci Andrzeja to my wezwaliśmy straż pożarną do mieszkania. Ale jego ciało znaleziono o 13.00. przez kilka godzin pracowali tam policjanci. Mieszkanie zostało wywietrzone. Strażacy na naszą prośbę przyjechali o 21.00 i nie odnotowali, aby w mieszkaniu był czad. Prokuratura nie zrobiła nic w tym kierunku, nie wezwano strażaków, nie sprawdzono pieca. Nic.- mówiła załamana kobieta- Na drugi dzień na naszą prośbę sprawdzano drożność przewodów wentylacyjnych. Dzień po śmierci brata byłam zrozpaczona. Nawet mi do głowy nie przyszło, że jesteśmy oszukiwani. Drożność przewodów sprawdzano przy otwartych oknach i drzwiach. Dopiero później dowiedzieliśmy się, że przy takim sprawdzaniu w pomieszczeniu powinno być wszystko zamknięte- dodała siostra zmarłego.
Prokurator Rejonowy z Przeworska Anna Bąk – Wójtowicz potwierdziła, że prokurator, który pracował na miejscu nie wezwał strażaków – W toku przedmiotowej sprawy wykonano eksperyment procesowy z udziałem uprawnionego mistrza kominiarskiego, który po dokonaniu pomiarów nie stwierdził niedrożności przewodów kominowych, w tym niedrożności przewodu spalinowego od piecyka gazowego. Jednocześnie informuję, że prowadzone są czynności procesowe mające ustalić wszechstronne okoliczności śmierci Andrzeja F. Polecono zabezpieczenie mieszkania i dokumentacji dotyczącej przeglądów okresowych przeprowadzonych w mieszkaniu, jak i inne czynności, które zmierzać mają do wszechstronnego wyjaśnienia okoliczności sprawy
- poinformowała prokurator.
Tego samego dnia, kiedy odbywała się ów eksperyment kilka godzin rodzina zmarłego w jego mieszkaniu sama zrobiła eksperyment. Pouczeni przez biegłego eksperta w dziedzinie kominiarskiej sprawdzili drożność przewodów przy otwartych i zamkniętych oknach w kawalerce domowymi sposobami. Rodzina chce przestrzec mieszkańców tego bloku, gdyż według nich w bloku wadliwe są przewody kominowe.
-Nie ma w nich tzw. ciągu kominowego. Prokurator dopiero po moim piśmie powołał kominiarza, a potem znowu po moim piśmie biegłych i dopiero po moim piśmie policja zabezpieczyła mieszkanie, a było to już pięć dni po śmierci brata – zaznacza Dorota Fudali-Szawan
– Przesłuchiwano nas i pytano czy Andrzej był zdrowy. W jego mieszkaniu znaleziono ciśnieniomierz i to od razu rzuciło podejrzenie, że mógł umrzeć z innego powodu aniżeli czad, jednak wyniki sekcji zwłok jednoznacznie potwierdzają, że przyczyną śmierci mojego brata był tlenek węgla, którego była potężna ilość w mieszkaniu. Oprócz tego Andrzej był całkiem zdrowy. Panu, który zmarł wcześniej w tym bloku nie zrobiono sekcji zwłok . Może on też zginął od czadu! Przecież znaleziono go tak samo jak Andrzeja w łazience! Rozumiem obawy mieszkańców. Ale mam ogromny żal do spółdzielni, za to co się stało. Tego samego dnia kiedy robiliśmy doświadczenie w mieszkaniu Andrzeja odkryliśmy, że przewody wentylacyjne są uszkodzone. Zrobimy wszystko, by sprawę wyjaśnić- zapowiedziała siostra zmarłego.
Po śmierci trzydziestodwulatka zarządzono sprawdzanie drożności przewodów wentylacyjnych w całym bloku. Mieszkańcy bloku zaznaczali, że wcześniej ktoś chodził ze spółdzielni i zapisywał chętnych na czujniki czadu i wiele osób chciało je kupić, ale nie znalazły się w mieszkaniach przed sezonem grzewczym. Nie ma ich do dzisiaj.