Co dziesiąty uczeń żyje w nędzy
Według GUS dochód, jaki ma rodzina pani Agnieszki, to granica skrajnego ubóstwa (minimum egzystencji dla czteroosobowej rodziny to 1257 zł miesięcznie). Niestety, z danych GUS wynika, że w podobnej sytuacji jest 2 proc. rodzin z jednym dzieckiem, 4 proc. rodzin z dwójką dzieci, 10 proc. rodzin z trojgiem i aż 24 proc. z czwórką dzieci.
W takich warunkach żyje więc ok. 600 tys. dzieci! Z czego większość to maluchy w wieku szkolnym. Jeśli wziąć pod uwagę, że w Polsce jest ponad 5 milionów uczniów, to wychodzi z tego przerażający wniosek: nawet co dziesiąty uczeń żyje w nędzy albo jest nędzą zagrożony!
Niestety, jeśli komplet podręczników do podstawówki kosztuje 250-400 zł, a do gimnazjum 500-750 zł, to nie tylko dla rodzin skrajnie ubogich jest to bardzo dużo.
- Coraz mniej rodzin w Polsce stać na zakup podręczników - zauważa Sławomir Broniarz (53 l.), prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego. I apeluje do rządu o pomoc uczniom w ich zakupie. ZNP wzywa rząd, by zmienił w końcu kryteria, na podstawie których przyznawane są zasiłki społeczne i stypendia. Nie były one ruszane od pięciu lat i dlatego z roku na rok coraz mniej osób jest uprawnionych do świadczeń pomocy społecznej.
Jak się dowiadujemy, w resorcie pracy pracują nad zmianą kryterium dochodowego. Ale przed 1 września już nic się nie zmieni.
Dramatyczna sytuacja rodziny z Łodzi: możesz im pomóc
Agnieszka Pruszyńska (34 l.) z Łodzi nie ma pracy. Ją i dwójkę dzieci - Nikolę (6 l.) i Oliwiera (5 l.) - utrzymuje mąż, który jako hafciarz dostaje na rękę 1037 złotych miesięcznie! W tym roku Nikola pójdzie do pierwszej klasy. Tylko na podręczniki trzeba będzie wydać 300 złotych, a cała wyprawka to nawet 1000 złotych. Każdy, kto jest gotów jej pomóc, może zadzwonić pod numer: 607-503-993.
W rodzinie Agnieszki Pruszyńskiej (34 l.) z Łodzi pracuje tylko jej mąż. Jest hafciarzem i zarabia 1037 złotych miesięcznie na rękę. Wspólnie na utrzymaniu mają dwoje dzieci - Nikolę (6 l.) i Oliwiera (5 l.).
- Za te pieniądze nie da się przeżyć - mówi pani Agnieszka. - Próbowaliśmy jakoś wiązać koniec z końcem, ale nie dało rady. Próbowałam znaleźć pracę, ale dzieci bardzo często chorują. Nikt przecież nie zatrudni matki, która jest cały czas na zwolnieniu. Był taki czas, że nie mieliśmy pieniędzy na leki dla dzieci. Musiałam zgłosić się do pomocy społecznej - opowiada.
Pani Agnieszce przyznano zasiłek - 230 złotych. - Dla mnie to bardzo dużo pieniędzy - mówi. - Mogę za nie kupić dzieciom jedzenia na dwa tygodnie. Nie wiem, co to będzie we wrześniu, bo córka idzie do pierwszej klasy. Za same książki muszę zapłacić 300 złotych, a cała wyprawka pierwszaka to 1000 złotych. Nie mam pojęcia, skąd mam na to wszystko wziąć pieniądze - załamuje ręce.