Piotr Tylman po raz ostatni widział siostrę 22 listopada. - Byliśmy u rodziców. Ewka mówiła o wspólnym wieczornym wyjściu ze znajomymi z pracy. Czekała na to spotkanie - wspomina brat. Dlaczego więc zniknęła w nocy z niedzieli na poniedziałek po wyjściu z baru? Piotr Tylman zrobi wszystko, żeby rozwikłać tę zagadkę. Dlatego, gdy po tygodniu od jej zniknięcia ktoś przysłał SMS, że Ewa została uprowadzona, a porywacze żądają 500 tys. zł okupu, nie zlekceważył tego.
- W pierwszej chwili pomyśleliśmy, że to głupi żart - mówi pan Piotr. Potwierdza to Krzysztof Rutkowski. - To może być sprawka amatorów, którzy żerują na ludzkim nieszczęściu. Jest to albo usiłowanie wyłudzenia pieniędzy, albo też chęć zemsty. W treści SMS-a oprócz dwóch numerów kont były także dwa nazwiska nieznane rodzinie zaginionej - stwierdza detektyw. Jego biuro jest gotowe na negocjacje z porywaczami i przekazanie okupu. Jeśli rodzina nie wpłaci pieniędzy, Ewa zostanie zamordowana - grożą nieznani sprawcy. Sprawą zajmuje się też policja. - Sprawdzamy wszystkie możliwości - mówi enigmatycznie Andrzej Borowiak, rzecznik wielkopolskiej policji.
- Może porywacze otworzyli konta bankowe na jakiegoś słupa, po otrzymaniu pieniędzy szybko je wyczyszczą, a nam oddadzą Ewkę całą i zdrową - ma nadzieję Piotr Tylman. - Może się okazać, że się utopiła w Warcie, ale ja naprawdę chciałbym, żeby to było porwanie - kończy.
Zobacz także: Kolega Ewy Tylman: Byłem pijany. Nie pamiętam, co stało się z Ewą