Zbrodniarz przeliczył się jednak. Wpadł i stanął przed sądem. Został skazany na 25 lat więzienia.
Tę zbrodnię podyktowała Januszowi M. chciwość. Mężczyzna nie chciał dzielić się pieniędzmi ze starszą siostrą. Schorowana kobieta sprzedała wszystko, co miała, oraz to, co odziedziczyła, i zamieszkała u brata. Liczyła na opiekę i bezpieczeństwo. Dała mu też na przechowanie 50 tys. zł. To właśnie te pieniądze przyniosły jej zgubę. Chciwy brat nie zamierzał już ich oddawać...
Feralnego dnia Janusz M. zwolnił się z pracy. Przyjechał do domu i od razu rzucił się na siostrę. Nie miał dla niej litości. Udusił ją gołymi rękami.
Potem przeniósł zwłoki do garażu. Działał według dokładnie przemyślanego planu. Żeby się pozbyć ciała, spalił je w metalowej beczce. Razem z Barbarą K. spopielił jej torebkę, torbę podróżną oraz część ubrań z szafy. Wszystko po to, by wszyscy myśleli, że siostra po prostu wyjechała. Prochy Barbary K. zabójca wrzucił do Noteci, a sam jak gdyby nigdy nic poszedł na policję zgłosić zaginięcie.
Nie spodziewał się, że zostanie złapany. Przecież nie było ciała. Nikt nie będzie mógł udowodnić mu winy. Ale się przeliczył.
Policjantom ta sprawa od razu wydała się podejrzana. Nie chcieli wierzyć, że siostra nagle wyjechała, nie informując o tym nikogo poza bratem. Zainstalowali więc w domu podejrzanego podsłuch i zbierali dowody. Po pewnym czasie usłyszeli to, co chcieli. W rozmowie z żoną mężczyzna się zdradził. Został ponownie wezwany na przesłuchanie. Przyciśnięty do ściany Janusz K. przyznał się do wszystkiego. I choć potem wycofał swoje zeznania, było już za późno. Został postawiony przed sądem i skazany. Siostrobójca posiedzi 25 lat za kratkami.
Czytaj więcej: Zabił dziewczynę na przejściu dla pieszych i uciekł! Poszukiwania trwają