Pogrążeni w rozpaczy i żałobie krewni ludzi, którzy stracili życie w drodze do pracy w sadzie gdzie zarabiali na utrzymanie rodzin z niepokojem patrzą w przyszłość. Nie dość, że muszą się uporać z bólem po śmierci mężów, żon, ojców, matek i dzieci, to martwią się także jak przeżyją najbliższe dni.
Przeczytaj koniecznie: Nowe Miasto n/Pilicą: Bus Mirosława B. dowiózł ich na cmentarz zamiast do sadu
Tragicznie zmarli pasażerowie busa byli mieszkańcami gminy Drzewica w woj. łódzkim. We wtorek bladym świtem pośpiesznie wsieli do volkswagena transportera, który miał ich dowieźć do sadów w okolice Grójca. Tam zbierali jabłka, by zarobić na utrzymanie. W miejscowościach gdzie mieszkali o pracę było bowiem trudno.
Żaden z pracowników sezonowych nie przeczuwał, że to będzie ostatnia podróż. Zszokowane rodziny zabitych z trudem dopuszczają do siebie myśl o koszmarze jakiego doświadczają. A najgorsze przed nimi. W środę w Zakładzie Medycyny Sądowej Akademii Medycznej w Warszawie muszą zidentyfikować ciała. W tym trudnym momencie będą przy nich psychologowie.
Strata bliskich wiążę się niestety z poważnymi problemami finansowymi. Na razie najbliżsi krewni 18 osób otrzymali od gminy 2,5 tys. zł doraźnej pomocy. Te pieniądze pozwolą im przeżyć najbliższe dni. Ale co dalej? Kiedy otrzymają wsparcie od państwa.
Patrz też: Wypadek busa: Wszędzie zmasakrowane zwłoki, ranni krzyczeli w furgonetce. Kiedy chłopi oderwali drzwi, dwie osoby jeszcze żyły
- Mogę zapewnić, że nie pozostawimy bez wsparcia rodzin ofiar tego tragicznego wypadku. Na razie z własnych pieniędzy wypłaciliśmy im po 2,5 tys. zł. Jest to pomoc doraźna. Bliscy ofiar mają też otrzymać pieniądze z urzędu marszałkowskiego. Wsparcie dla niektórych rodzin musi być jednak zorganizowane w zupełnie inny sposób, bo nawet kolejna jednorazowa wypłata nie poprawi trwale ich sytuacji materialnej – uczula zastępca burmistrza Drzewicy Edward Podkowiński.